cia powstają z martwych, a człowiek, stanąwszy naprzeciw siebie samego, z rozpaczą woła: — mogłem być inny!
Dlaczegoż więc innym się nie staje, skoro tego żąda?
To znowu tajemnica, o którą pytajcie głębin ludzkiéj natury.
Alboż siła moralna rodzi się i dojrzewa w jednym dniu pragnienia? Nie jest-że ona władzą, która, jeśli nie wzrasta z człowiekiem, to gaśnie stopniowo, aż opuści go całkiem? Czy każdy zdoła przemienić się, kto tego dziś zapragnie? Nie! albowiem w takim razie wszyscy źli byli-by przemienieni w dobrych, bo niéma między nimi ani jednego, który-by nie miał chwil jasnowidzenia.
Alexander Snopiński miewał często chwile, w których światłość zaglądała do jego ducha, a sumienie przemawiało doń z wyrzutem. Wtedy bywał on bardzo nieszczęśliwy. Pragnął stać się dobrym, a ze zła podźwignąć się nie miał mocy. Siła jego moralna nie wzrastała z nim razem i zgasła w próżniactwie; naleciałości błędnego życia zatamowały w nim źródła myśli i uczuć czystych, mimo to czuł, że istniały one kiedyś w jego wnętrzu i poczucie to sprawiało mu boleść.
Należał on do gatunku ludzi, którzy zowią się w świecie przyzwoitymi grzesznikami.
Jeśli cię kto zapyta, co ten, lub ów człowiek złego
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.