zrobił na świecie, zostaniesz zakłopotany i nie będziesz wiedział z razu, jaką dać odpowiedź.
Nie zabił, nie okradł, może nawet nie upija się. Jest przyzwoity i nie ubliża nikomu. Bywa nawet bardzo miły i grzeczny. Mimo to, jesteś przekonany w gruncie, że to jest człowiek zły, ale zły przyzwoicie. Złość jego cała leży w słabości; zbrodni on popełnić nie zdoła, bo i ona także wymaga siły, lubo ujemnéj; ale codziennie obrudza się mnóztwem drobnych grzeszków i nałogów, a wyjść z nich brak mu mocy.
Cała istota przyzwoitego grzesznika podobna jest do mętnéj wody; powierzchnia jéj spokojna, ale na spodzie pełzają płazy, — niekiedy wyrośnie tam na dnie jaka lilia biała, ale wnet uwiędnie. Niekiedy promyk niebieski złotawo przejrzy się w jego toniach, ale wnet zamącą go bruzdy fal szarych. Burz w téj wodzie niéma, ale męty. Kto z niéj napije się, nie padnie zaraz otruty, ale będzie mu ckliwo i niezdrowo. Krótko widzący przechodzą około mętnéj kałuży i mówią: jaka spokojna, nieszkodliwa woda!... nie dojrzeli w niéj mętu i płazów.
Taką duszę, podobną do mętnego jeziora, miał Alexander Snopiński.
Był on w ciągłéj niezgodzie z samym sobą: to porywał się ku dobremu, to upadał znowu w dawne nałogi i zwyczaje, a im silniejsze było porwanie się ku powstaniu, tém głębszy upadek; niepowodzenie usiłowań draźniło go, a nie miał siły odeprzéć pokusy.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.