— Gdzież chcesz, abym bywała, Olesiu?
— Wszędzie — porywczo odpowiedział Alexander — teraz zrobiłaś z domu istny klasztor, w którym usiedziéć trudno; nie umiész nadać memu domowi takiéj pozycyi towarzyskiéj, jaką on miéć powinien. Zamknęłaś się u siebie, jak zakonnica, i stałaś się poważna, jak stuletnia matrona.
Wincunia zbladła trochę i kilka sekund nic nie odpowiadała.
— Olesiu — ozwała się — ty wiész, że zajmuję się gospodarstwem i dzieckiem naszém; od pewnego zresztą czasu jestem ciągle nie zupełnie zdrową i częste bywanie w towarzystwach męczyło-by mię bardzo.
Brwi Alexandra zsunęły się, twarz jego zadrgała gniewem i zniecierpliwieniem; powściągnął się widocznie i, nie odpowiadając na słowa żony, mówił daléj:
— Ot i teraz naprzykład. Hrabina X. od roku mieszka już w swéj rezydencyi, o milę tylko od Niemenki; czyż nie mogłabyś złożyć jéj wizyty i zawiązać z nią stosunek? Gdyby ona bywała u nas, przyniosło-by to zaszczyt memu domowi i zrównało-by nas w znaczeniu z najbogatszemi obywatelami naszéj okolicy.
Smutny uśmiech przebiegł usta Wincuni; pochyliła się bardziéj nad robotą, aby ukryć przed mężem boleśny wyraz twarzy, nad którym zapanować nie mogła, i z wolna odpowiedziała:
— Zdaje mi się, Olesiu, że stan naszego majątku
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.