nie pozwala nam zawierać stosunków takich, które koniecznie pociągać muszą za sobą znaczne koszta, tém bardziéj, że, według twego mniemania, urządzenie naszego domu powinno dorównywać tym, z którymi zabieramy znajomość. Co zaś do zaszczytu, jaki-by nam przyniósł stosunek z hrabiną, to sądziła-bym...
Nie skończyła, bo Alexander porwał się nagle z miejsca i z twarzą pełną gniewu stanął przed nią.
— Tak! — zawołał z uniesieniem — widzę teraz skutki nierozważnego kroku, jaki uczyniłem, żeniąc się z tobą. Dla mnie zupełnie innéj trzeba żony! Urodziłaś się i wychowałaś w szlacheckim zakątku, nie widziałaś świata, a teraz nie umiész znaléźć się w wyższém towarzystwie, i dlatego nigdzie nie chcesz bywać. Nie wiem nawet, dlaczego cię namawiam, abyś jechała do hrabiny; jest to nierozwaga z mojéj strony, bo wiem z pewnością, że mi tam wstyd-byś zrobiła... po francuzku nawet mówić nie umiész. Wiedziałem wprawdzie, żeniąc się z tobą, że jesteś prosta szlachcianka, ale myślałem, że cię wykształcę... mógłbym był przecież ożenić się ze światową kobietą i dziesięć razy majętniejszą od ciebie...
Nie skończył, bo z kolan Wincuni spadła robota, a policzki jéj zapłonęły nagle, łagodne zwykle oczy cisnęły iskrami. Powstała wyprostowana i dumna.
— Czy tak? — zawołała głosem stłumionym od wzburzenia — czy do tego już przyszło? ach!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.