Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dokończył, pani Karliczowa wyprostowała się dumnie i cofnęła o parę kroków:
— Panie! — wyrzekła zwolna — minęła bezpowrotnie pora, w któréj miałeś prawo tak się do mnie odzywać. Posłuchaj pan: widzisz w téj chwili przed sobą, nie dawną znajomą swoję, ale całkiem inną kobietę. Życie moje przecięło się na dwie połowy. Byłam złą i lekkomyślną, odtąd mam być czystą i poważną. Odmianę tę we mnie, cudu tego dokazała sama miłość szlachetnego człowieka, którą teraz dopiéro oceniłam i przyjęłam. Niedawno zajrzało mi w oczy widmo nędzy, tak straszne dla kobiety mego stanu i moich przyzwyczajeń; wobec niego spojrzałam w przyszłość mą i na siebie, osądziłam się według mojéj wartości i wyszlachetniałam. Oprócz tego jeszcze, pokochałam prawdziwie po raz drugi dopiéro w mém życiu i po raz ostatni. Inne uczucia moje nie były godne téj nazwy, były to tylko kaprysy, fantazye wyobraźni, chwytane dla zabawy, rozrywka, nic więcéj.
Zmieniłam się tedy zupełnie, a opowiadam to panu dlatego, aby miéć prawo podać panu rękę, abyś się także odmienił. Wierz pan memu doświadczeniu, że życie lekkomyślne i grzeszne strasznemi skutkami musi koniecznie odbić się w przyszłości. Jam uniknęła skutków tych, dzięki zacnemu człowiekowi, który mi podał dłoń wytrwałości, gdy powstać pragnęłam; pan nie unikniesz ich, skoro sam im nie zapobie-