Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc bezpowrotnie już zostałem wyrzucony z tego pałacu, który był moim rajem!
Nagła, jak błyskawica, mózg mu przeszyła myśl, że cała okolica dowie się wkrótce o tém wyrzuceniu jego z miejsca, którém dotychczas tak się chlubił.
— Śmiać się ze mnie będą! — krzyknęło mu przeraźliwie w mózgu i piersi — zazdroszczono mi, a teraz śmiać się będą ze mnie! — W téj chwili furman jego odwrócił się twarzą do niego i poprawił coś około bryczki.
— Czego śmiejesz się, głupcze? — krzyknął nań Alexander.
Furman spojrzał nań wielkiemi oczyma.
— Ja się wcale nie śmiałem panie — odparł ze zdziwieniem. W istocie nie śmiał się on, ale Alexandrowi wydało się, że widzi na ustach jego ironiczny uśmiech.
Jednokonny wózek rozminął się z najtyczanką; Snopiński pewny był, że siedzący na nim, skulony śród słomy żyd, ironicznie patrząc nań, uśmiechał się i nienawistny wzrok cisnął na niewinnego żyda. Dwie szlachcianki jakieś minęły go parokonną bryczką; obejrzały się za najtyczanką; Alexander w oczach ich najwyraźniéj zobaczył szyderstwo i gwałtownie odwrócił się od szlachcianek.
Przycisnął rękoma uszy, bo przydrożne drzewa chychotały mu nad głową, i wróble, kręcące się po drodze, parskały śmiechem, i wrony, zwieszając się na ga-