Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

łęziach wierzb, zaglądały mu w oczy i szydersko krakały wyraźnie: wypędzony, jak bonończyk! wyrzucony za okno, jak chińska figurka! A gdy pod gajem ukazał się szary i nizki dworek Niemenki, niby czarnoksięzką siłą wywołany, stanął téż obok niego obszerny, bogaty, wyniosły dwór Piasecznéj, i oba mieszkania migotały w jego oczach rażącą sprzecznością. Zdawały się kłócić i porywać ku sobie, a mózg wierciła mu nieustannie myśl: „Nędzna chałupa twoja, pałac nie dla ciebie!... W nędznéj chałupie życie ci przejdzie, w pałacu noga twoja nie postanie już nigdy”.
Wjechał w bramę swego dziedzińca; widmo bogatéj Piasecznéj zniknęło, ale natomiast zobaczył w oknie bladą i zamyśloną twarz Wincuni. Tuż przy niéj zawisła postać wyniosłéj hrabianki z klasycznym profilem i kamelią w ręku — hrabianki, obok któréj niedawno jeszcze siedział w Piasecznéj u stołu. Wzdrygnął się i z nienawiścią niemal odwrócił wzrok od bielejącéj za szybą twarzy żony. W mózgu mu szumiało: „Ta prosta, wyblakła szlachcianka, to twoja żona, hrabianka nie dla ciebie! Z prostą szlachcianką skuty jesteś na zawsze, hrabianki żadnéj nigdy już nie ujrzysz! Albo jeżeli i ujrzysz — dodał głos jakiś syczący — zrobi ona z ciebie dla rozrywki swojéj bonończyka lub chińską figurkę!”
Wyskoczył z bryczki i, nie widząc się z żoną, wpadł do swego pokoju, zamknął się i, rzuciwszy się na łóżko, płakał jak dziecko.