bie, w któréj było trochę zuchwałości, trochę ironii a bardzo wiele sprytu i przebiegłości. Gdy stanął u drzwi, Alexander skinął mu głową, przeszedł się w milczeniu parę razy po pokoju, a potém, zatrzymując się przed nim, rzucił mu przetłómaczone na rodowity język, pytanie króla Sasa:
— Brühl, hab ich Geld?
Pawełek przestąpił z nogi na nogę, uśmiechnął się z ukrytą ironią i odpowiedział tak, jak minister Brühl nigdy nie odpowiadał swemu królowi:
— Nein Majestät.
To nein, przetłómaczone przez Pawełka na rodowity język, musiało przykro obić się o uszy Alexandra, bo skrzywił się i odwrócił twarz od swego ministra :
— To postaraj się dostać — rzekł po chwili.
— Nie mogę, panie — rzekł Pawełek — już ja sam oddawna chciałem prosić pana o zwrot należnych mi pieniędzy... pan sam wiész, że to ciężko zapracowany mój grosz!... zresztą nie wszystko, co panu dawałem, było moje... chcąc panu oddać przysługę, pożyczałem sam od innych i do tego czasu płacę procent, dalibóg płacę...
To mówiąc, ze złośliwą dobrodusznością, wyjął z kieszeni zwój karteczek i, przystępując do stołu, rzekł z nizkim ukłonem, z wielką pokorą:
— Może pan będzie łaskaw obliczyć moję należność...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.