Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj pan — rzekł z gorączkowym pośpiechem — czy nie mylisz się? czy wiész z pewnością, że to, co mówisz, jest prawdą?
Lekarz ze współczuciem spojrzał na niego.
— Niestety! — odpowiedział — objawy chorób piersiowych należą do najwyraźniejszych i najmniéj mylić mogą oko lekarza. Pani Snopińska z natury posiadała organizm skłonny do piersiowych cierpień: słaba, wrażliwa i uczuciowa, więcéj, niż ktokolwiek, potrzebowała życia pogodnego i wolnego od burz, wstrząsających fizycznie i moralnie.
Stało się inaczéj, wszystkie łzy zawodu, rozczarowania i osamotnienia, które przez dumę i godność kobiecą taić musiała, zaskrzepły w jéj piersi i stworzyły zaród choroby. Wszystko, co teraz przebywać musi, do reszty rozstraja jéj organizm. Wszakże... śmiem sądzić, że gdyby odtąd uchronioną była od wszelkich smutków i niepokojów, może...
Ze szczytu dzwonnicy rozległy się dzwony, wołające na nabożeństwo; publiczność wpłynęła powoli do kościoła.
W ostatniéj ławce kościelnéj, przy samych prawie drzwiach babińca, siedziała Wincunia. Książka do nabożeństwa leżała przed nią nieotwierana wcale, a oczy jéj, szklisto błyszczące z za czarnéj woalki, utkwione były w obraz bocznego ołtarza, przedstawiający bolesną Maryą z dziecięciem na ręku. Bolesław zaraz u wnijścia poznał ją po światłych splotach war-