byśmy się łudzili; ona nie może być zdrową, póki nie posiądzie zupełnego, moralnego spokoju...
— Ha — rzekł Bolesław — wszystko, co można było uczynić dla niéj w obecném jéj położeniu, zostało uczynioném. Czy sądzisz pan, że tęskni za tym człowiekiem, który ją opuścił?
— Nie — odpowiedział doktor — to być nie może; taka kobieta, jak ona, nie może kochać człowieka, którym musi pogardzać; przeciwnie, sądzę, że obecność jego musiała oddawna jéj być bolesną... Niemniéj jednak jest w niéj jakiś żal głęboki a tajony, który wciąż rozognia i rozrania pierś jéj.
— Może to żal po stracie dziecka? — spytał Topolski.
— I to nie; utrata córki wstrząsnęła nią silnie, a i teraz zapewne bolesném echem odzywa się w jéj sercu, ale takie rany muszą się goić... leży to w naturze ludzkiéj... Zresztą, wiész pan o tém, że my, doktorowie, z powołania naszego musimy być nieco spowiednikami duszy, i lubo nie mamy prawa pytać pacyentów naszych o tajniki ich serc, niemniéj jednak uczymy się przenikać je własném okiem... Otóż zdaje mi się, iż odgaduję w pani Snopińskiéj, oprócz żalu po stracie dziecka, oprócz naturalnéj goryczy, która wypływa z zawodu, jakiego doświadczyła, inny jeszcze jakiś żal, inną boleść dziwnie przejmującą, a przemienioną już w tę cichą, zrezygnowaną rozpacz, która nie żali się i nie walczy, ale jak gadzina zjadliwa wpi-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.