Dzień był jesienny, suchy, z bladém słońcem i mgłą przezroczystą, szmatami błądzącą pod szarawym błękitem. W Niemenkowskim dworku cicho było bardzo, lekki wiatr poruszał białą roletą, zawieszoną u jednego otwartego okna. Pokój, w którym okno to było otwarte, wnętrzem swém dość szczególny przedstawiał widok. Widoczném było, że czyjaś troskliwa a pełna smaku ręka zrobiła wszystko, co można, aby pokój ten uczynić śliczném, wesołém i barwném gniazdeczkiem.
Po śnieżnych ścianach pięły się szerokie gałęzie bluszczu i w kilku miejscach tworzyły ramy wkoło obrazów, dobrym malowanych pęzlem, a przedstawiających wesołe sceny życia wiejskiego, albo piękne, uśmiechnięte twarze kobiece. Pod samemi ścianami stały nizkie i wygodne, zieloną materyą obite sprzęty,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.
XI.
Ostatnie słowo życia.