Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 031.jpeg

Ta strona została przepisana.

śliwszą dolę miało, niż dola moja i Maryanny.“ I zebrał 8000 rubli, od których procent przeznaczył na „edukowanie“ jednego chłopca i jednej dziewczyny. I z myślą, że nigdy przed nikim się nie popisywał, znosił wszystkie docinki, narażał się na wszystkie posądzenia; w ostatniej dopiero chwili ta biedna przygnębiona, zasuszona na bruku miejskim istota wyjawiła to, co stanowiło największą wartość jej życia.
Niemniej świetnie odtworzona jest postać starej panny (Czternasta część). Powielekroć używano tej postaci dla rozśmieszenia, czytelników, wystawiając wszystkie komiczne przywary, które się wyrabiają w kobiecie brzydkiej, pretensyonalnej, a zawiedzonej; niekiedy usiłowano podnieść dodatnie jej strony i ukazać w świetle sympatycznem, ale w takim razie wystawiano ją zwykle z wyższem wykształceniem, które pozwalało stać się nauczycielką, przewodniczką wychowania dzieci cudzych (Karolina Hofmanowej) albo też czyniono ją bogatą, obdarzano uczuciami filantropijnemi i dosyć wielką siłą charakteru, ażeby mogła uczucia te w czyn zamieniać (Stara Panna Maryi brzeziny, Sadowskiej). Orzeszkowa obrała bohaterkę swoją w sferze mało-mieszczańskiej; nie udarowała jej ani urodą, ani bogactwem, ani wykształceniem. Upośledzona w rodzinie została dziedziczką czternastej części małego mająteczku, pokochała raz jeden w życiu i przechowała tę miłość w sercu swojem przez cały bieg niezbyt uroczego żywota. Niecierpiana przez bratową, nie mając szerszych stosunków ze światem, kręcąc się ustawicznie w ciasnem kółeczku spraw domowych, stała się swarliwą, zrzędną, plotkarką trochę, zazdrosną trochę, pretensyonalną i śmieszną nawet; ale, mając dobre serce, nie porzucała domu, mieszkała w swoim saloniku, ubierała dzieci swego brata, zajmowała się niemi więcej niż ich własna matka, i wierzyła mocno, wierzyła, że jej narzeczony wróci kiedyś i słowa danego dotrzyma.... To jedno uczucie, nieożywiane niczem, utrzymywało ją wśród zmartwień i cierpień, odmładzało ją nawet. Powrócił nareszcie były narzeczony jako bogacz, jako człowiek światowy, wszystkiemi zaletami poważnego obywatela opatrzony: miał pieniądze, był uprzedzająco grzeczny, uśmiechał się dobrotliwie, zawsze mile wspominał stare dobre czasy, i zawsze stawał w obronie swojej niegdyś bohdanki. Ta brała to w najlepszem znaczeniu i raz, gdy spodziewała się, że chwila oświadczyn nadchodzi, ubrała się tak, jak była ubrana owego pamiętnego wieczora przed laty, poszła do umilonej wspomnieniem altanki i czekała... czekała.... Gdy już zmierzch zapadł, gdy już nie było żadnej nadziei, żeby ukochany się zjawił, wróciła do pokoju, ale jeszcze nie uwierzyła, iż ten ukochany oświadczył się innej... Potem, gdy już stanowczo rzecz się wyjaśniła, nie wyrzekała i nie deklamowała na niewdzięczność; zapłakała po cichu, zestarzała się raptownie, wyniosła się z saloniku, bo ją z niego grzecznie usunięto, zamieszkała na poddaszu i, choć brat rzadko ją odwiedzał, a dzieci swoje zaprzestał przysyłać, ona o nich nie zapomniała; kiedy jej został grosz jaki od kupienia garstki