Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 045.jpeg

Ta strona została przepisana.

ludzkich. Nie znaczy to bynajmniej jakiegoś zamachu na byt indywidualny; uprawnienia egoizmu i jego wielkiego znaczenia w rozwoju ludzkości nikt zaprzeczać nie myśli. Ale egoizm ani obrony, ani podsycania nie potrzebuje, sam bowiem umie się bronić doskonale, a podsyca go ustawicznie pragnienie utrzymania bytu jednostkowego.
Przeciwnie, altruizm, choć ma także swe źródło w sercu ludzkiem — inaczej bowiem nie podobna-by go było obudzić — wymaga podniecenia, gdyż widok dobra, którego on jest sprawcą, nie tak łatwo się daje ocenić pospolitemu oku, przywykłemu do rozpatrywania spraw wszystkich ze stanowiska wyłącznie jednostkowego. Potrzeba ten widok przybliżać, znaczenie jego i ważność wykazywać i rozjaśniać, ażeby pewną przynajmniej część uspołecznionego ogółu ku niemu pociągnąć.
Taki właśnie cel założyła sobie Orzeszkowa w najnowszych powieściach i nowellach swoich; wszędzie w nich widzimy przeciwstawienie uczuć osobistych uczuciom szerszym, ogólniejszym; wszędzie spotykamy ludzi, którzy siebie uważają za środek wszechświata, lub którzy, naodwrót, wszystko robią dla jakiejś idei, stanowiącej ubłogosławienie ich życia. Nie wszędzie, naturalnie, daje autorka zwycięztwo tym, co się poświęcają, bo, naprzód, w takim razie poświęcenie ich nie byłoby zupełnem, a powtóre, wieńczenie idealne zasług na ziemi jeszcze za życia nie zawsze odbywa się w rzeczywistości. Orzeszkowa ma dla takich istot szlachetnych a nieszczęśliwych pociechę i naukę — nie nowe również, a na przypuszczeniu celowości świata oparte. Podajemy je bez dalszych wyjaśnień, chcąc mniej więcej całokształt ogólnych poglądów autorki co do zła i dobra przedstawić.
„Ciemność i maluczkość nasza — powiada Orzeszkowa — względność i znikomość wszystkiego, co nasze, nie dowodzi nieistnienia absolutnej jasności, trwałości, doskonałości, kędyś po za nami. Przeciwnie, zadatki ich pojęcia o nich, tęsknota za niemi, które posiadamy w sobie, zdają się dowodzić pierwszego ich źródła. Wytryskują one i w nas wstępują, jak drobne promyki potężnego ogniska; istnieją w nas dlaczegoś i my dlaczegoś istniejemy. Najpewniej też cierpimy nie nadaremnie. W jakimś olbrzymim warsztacie jesteśmy kółkami biorącemi udział w dokonywaniu dzieła niepojętego, a nasze cierpienia spełniają jakąś czynność dla warsztatu, dla nas i dla dzieła. Pewien pisarz bardzo mądry i bardzo sławny porównał ludzi do robotników gobelin, którzy, wyszywając wzory ze złej strony, nie rozumieli ich powikłań, i nie widzieli ich piękności; owszem, widywali ją zapewne, lecz wtedy dopiero, gdy robota była skończona. Lecz w ciągu roboty najrozsądniejsi i najlepsi nie rwali nici z niecierpliwości i gniewu, ale szczęśliwi samą wiedzą, że współpracują w pięknem dziele, starali się o jaknajwiększą doskonałość ściegów. — Też same myśli znajdujemy przeprowadzone z mniejszą lub większą wyrazistością i w najświeższych utworach Orzeszkowej, takich jak „ Australczyk, ” „Pieśń przerwana, ” jak niemniej w dwóch cy-