Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 060.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Był, uważasz, czas krótki, że ci Boliatyrowicze u nas we dworze bywali i do stołu z nami siadali... mianowicie ojciec tego Janka, Jerzy, i stryj jego, ten Anzelm Bohatyrowicz, który teraz podobno schorowany i melancholikiem jakimś stał się... Jednakowoż jaki to był niegdyś mężczyzna... przystojny, odważny, patryo — ta... i romansowy... Do takiej poufałości wtedy pomiędzy dworem a tą szlachecką okolicą przyszło, że siądę sobie, bywało, do fortepianu i akordy biorę, a Anzelm za mną stanie i śpiewa: „Bywaj, dziewczę, zdrowe, ojczyzna mię woła!” A potem ja jemu śpiewam: „Szumiała dąbrowa, wojacy jechali...” Będzie temu już lat dwadzieścia dwa... trzy... Jaki to był gwar, jakie życie moje, i wszystkich... A teraz wszystko inaczej... inaczej...
Mówiła to coraz powolniej, głową kiwała, a ogniste jej oczy nieruchomie tkwiły w dalekim punkcie przestrzeni. Wtem z nad wozu, który oddalił się o kilkadziesiąt kroków, z towarzyszeniem klekotliwego turkotu kół wzniósł się czysty i silny głos męzki z całej szerokiej piersi śpiewający strofę starej pieśni:

— „Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą,
A ja doliną:
Ty zakwitniesz różą, ty zakwitniesz różą,
A ja kaliną.

Justyna, z szeroko otwartemi oczyma i rozchylonemi w uśmiechu usty, słuchała pieśni, która dalej rozlewała się po polach rozgłośną i smętną nutą:

— „Ty pójdziesz drogą, ty pójdziesz drogą,
A ja łozami;
Ty się zmyjesz wodą, ty się zmyjesz wodą,
Ja memi łzami...

— Słowo honoru! — nagle i najgłębszym swoim basem zawołała Marta, — i my niegdyś z Anzelmem śpiewaliśmy ten sam duet...
Na wozie stojący wysoki mężczyzna w znacznem już od dwóch kobiet oddaleniu śpiewał dalej:

— „Ty jesteś panną, ty jesteś panną
Przy wielkim dworze;
A ja będę księdzem, a ja będę księdzem
W białym klasztorze...

— Uf! — saarknęła Marta — w pieśni stoi „będziesz” nie „jesteś.” Dlaczego on śpiewa „jesteś“. Przerabia sobie stare pieśni, błazen!
Justyna uwagi tej nie słyszała. Gorący płomień przemknął w jej oczach.
— Pyszny głos! — szepnęła.
— Nieszpetny, — odpowiedziała Marta — pomiędzy nimi często znajdują się piękne głosy i śpiewacy zawołani... I ten Anzelm dawniej, gdzie tylko obróci się... śpiewa.