Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 081.jpeg

Ta strona została przepisana.

kapotę, a na ułowię, pomimo gorąca, wielką baranią czapkę. Wkrotce obaj zniknęli za pierwszemi drzewami boru. Ale, zaledwie zniknęli, z boru wybuchnęła i pod same, zda się, obłoki wzniosła się pieśń męzkiego silnego głosu:

— „Wyszła dziewczyna, wyszła jedyna
Jak różowy kwiat.
Oczy zapłakała, ręce załamała:
Zmienił się jej świat.
Czego ty plączesz, czego narzekasz,
Dziewczyno moja?...

Głos śpiewającego oddalał się, oddalał w głębokości boru i przycichał, a natomiast z boru ozwały się powitalne, czy wzywające, wołania:
— Hu! ho! hej! hop! hop!
Ktoś basowym głosem przeciągle wołał:
— Jan-ku! Jan-kul bywaj! a by-waj!
Jakaś kobieta, cienkim i ostrym głosem, u samego brzegu lasu na skoczną nutę zaśpiewała:

— Kiedy cię śpiewam, luby walczyku,
Myślę o moim miłym chłopczyku...

I urwała, a cisza, razem ze światłością słoneczną, stanęła znowu, niezmącona, od samego nieba do ziemi.