Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 091.jpeg

Ta strona została przepisana.

czego zobojętniałaś tak dla mnie? dlaczego wiecznie czujesz się nieszczęśliwą? dlaczego? powiedz, aniołku mój, dlaczego?
Ujął jeszcze i drugą jej rękę, twarz swoję blizko do jej twarzy przychylał, i z miłosnem prawie spojrzeniem, z prośbą, coraz ciszej i czulej zapytywał:
— Dlaczego, Emilciu? powiedz!... dlaczego, moja koteczko?
Nie broniła się pieszczotom jego, ale delikatną i coraz bardziej zasępiającą się twarz swoję oddalając od jego twarzy, z przejmującym żalem zawołała:
— O! gdybyś się ty był tak nie zmienił, Benedykcie, gdybyś się, tak nie zmienił! i ja... byłabym może taką jak dawniej... Ale tyś się tak zmienił... zmienił...
Zastanowił się chwilę nad tem, co powiedziała.
— A tak — potwierdził, — zmieniłem się istotnie...
— I tak nadzwyczajnie — dorzuciła, — jakby cię dotknęła różdżka jakiegoś złego czarnoksiężnika...
Machnął ręką i zaśmiał się wpół wesoło, wpół gorzko.
— Jaki tam czarnoksiężnik! — odparł. — Zycie to, moja duszko, życie! W takich, uważasz, okolicznościach, ostatni chyba głupiec utrzymać się może w roli Adonisa... Ale jeżeli ci idzie o moje serce, charakter...
Z wyjątkową w niej energią wyprostowała się i z głębokiem przekonaniem rzekła:
— Nie, Benedykcie, nigdy nie zgodzę się na to, aby życie wymagało od nas takich ofiar. Zycie może być piękne i szczęśliwe, lecz tylko dla tych, którzy odrzucą jego brzydką i prozaiczną stronę. Ale kto, tak jak ty, zanurzy się w samych materyalnych interesach, a wyrzeknie się wszelkiego piękna i wszelkiej poezyi, wtedy...
— Więc oboje, ja i ty, zanurzać się będziemy w poezyi? — przerwał mężczyzna, — a tymczasem bank lub lichwiarz sprzedadzą nam Korczyn, i razem z dziećmi pójdziemy w świat o kiju...
Mówił to łagodnie, ale gdy spojrzał na żonę, wyraz lekceważenia przebiegł mu po twarzy.
— Nie rozumiemy się i rozumieć się nie możemy; — ze smutną obojętnością rzekła pani Emilia.
— Ale, nakoniec — zawołał mąż — czego chcesz? co mi masz do zarzucenia? dla czego jesteś nieszczęśliwą? Czybyś naprawdę wymagała ode mnie, abym, nieodstępnie przy tobie siedząc, zaniedbywał obowiązków, jakie mam dla dzieci, dla ciebie samej? abym, jak bałwan jaki, czytał z tobą romanse, słuchał rzempolenia Orzelskiego i nie dbał o ten nasz kawał ziemi, a nakoniec i o swój honor? bo przecież od interesów majątkowych i honor nieraz zależy! Czyżbyś naprawdę tego chciała?.
— Ależ nie! — żywo zaprzeczyła kobieta, — ja teraz już tego nie chcę... o, nie! Każde z nas ma już teraz świat osobny... zupełnie inny...