Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 123.jpeg

Ta strona została przepisana.

Mówiła to zwykłym sobie tonem, szorstko i ironicznie, ale zmarszczki jej czoła przerzedziły się trochę, a wzrok ognisty i chmurny nabierał przyjaźniejszego wyrazu. Zdawało się, że wnet podniesie rękę swoje, po której ściekało trochę konfiturowego soku, i ruchem pieszczoty przesunie ją po rozognionej twarzy stojącej przed nią dziewczyny. Ale w tej chwili u końca sali rozległ się przy bufecie brzęk padającego na ziemię i rozbijającego się szkła, połączony z piskliwym wykrzykiem kobiecym. Była to panna służąca pani Emilii, wystrojona i fertyczna, która tu Marcie w zajęciach pomagała, ale, daleko więcej eleganckim kamerdynerem Różyca niżeli robotą swoją zajęta, jeden z niesionych ku stołowi przedmiotów z rąk wypuściła.
— Wieczna niedola! — porywając się z miejsca i do bufetu przyskakując, krzyknęła Marta; — kryształową karafkę stłukła! Otóż to wasza pomoc! Idź mi ztąd zaraz, frygo, i ani pokazuj się więcej! Ruszajcie ztąd wszyscy! Sama wszystko własnemi rękami robić wolę, niż do takich szkód dopuszczać! Od garnituru karafka!... Sto lat może garnitur był cały, a teraz, masz!... Wieczna niedola!
Zgryziona była tak, że aż jej ręce drżały; rozgniewanym, a więcej jeszcze rozżalonym, głosem na służbę krzyczała; dla zebrania szczątków karafki na ziemi przysiadła i zakaszlała się długim, przeraźliwym, grzmotowym kaszlem.