Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 151.jpeg

Ta strona została przepisana.
VI.

Szlakiem, wzdłuż ogrodu przez koła wyżłobionym i białą dzięcieliną usianym, wyszli na nieszeroką drogę, która okolicę z polem rozdzielała. Długi dzień letni zbliżał się do końca, w cichej i świetnej gloryi pogody. Na całej przestrzeni niebieskiego sklepienia ani jednej chmurki, ani nawet jednego obłoczka nie było. Niebo, w środku szafirowe, bladło u skłonów, na zachodzie świecąc ogromną tarczą słoneczną, samotnie ku ciemnemu borowi płynącą.
Długo rozciągnięta i razem z biegiem rzeki w półkole nieco zginająca się okolica stała cała w złotawej mgle, utworzonej z lekkiej kurzawy, nawskroś promieniami słońca przepojonej. Zdala możnaby mniemać, że był to tylko gęsty pas roślinności; ale co kilkanaście lub kilkadziesiąt kroków ukazywały się wśród tej zielonej powodzi coraz-to inne ludzkie siedliska. Były to szare, nizkie, słomą pokryte domy, w pobliżu domów stojące świrny, z wystającemi i na kilku słupkach opartemi dachami, — stodoły, stajnie, obory podwórka i sady. Niewysokie, albo i całkiem nizkie, płoty z desek, kołków, lub wzdłuż umieszczonych żerdzi, nierozwikłaną dla oka plątaniną rozdzielały pomiędzy sobą to zagrody, które nie stały w szeregu prosto wytkniętym, ale, jakby wypadkiem rozsypane, cofały się w głąb lub wysuwały naprzód, czasem znacznemi przestrzeniami osamotnione, a czasem jedne zza drugich do połowy zaledwie wysunięte i wzajem na siebie następować się zdające; czasem zepchnięte aż na skraj wysokiej, ku rzece staczającej się góry, czasem krańcami ogrodów i tyłami stodół dosięgające przypolnej drogi.
O wielkiej dawności tych siedlisk opowiadała wielka starość otaczających je drzew... Jedne z domów tonęły prawie w rozłożystych i srebro przelewających topolach; zza innych ciemne lipy wznosiły wysoko poważne wierzchołki. Tu plączące brzozy kładły na ściany i okna wiotkie gałęzie; owdzie popielate wierzby wykrzywiały na wszo strony mnóztwo węzłowatych i powyszczerbia-