Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 169.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Bodaj to takie życie i szczęście! Przeklęta dola, która człowiekowi daje tylko to, co bydlęciu! Orz dlatego, abyś jadł; buduj na to abyś, miał gdzie zasnąć! I bydlę ma takie szczęście! Kiedy prawdziwego kochania zażądasz, to ono dla ciebie za wysoko rośnie; kiedy dla ludzi uczynić co zechcesz, to nie masz sposobów, ani wiadomości. Na zgubę tylko małym mrówkom Bóg skrzydła daje!...
Odwrócił się i, czoło do drzewa przycisnąwszy, stał rozżalony, gniewny, jakichś wyższych przeznaczeń i uczuć pragnący.
Justynie się zdawało, że, słuchając tej popędliwej skargi młodzieńczej, słucha samej siebie. Myśl, dotąd jej obca, błysk domysłu, przebiegła jej przez głowę. Szybko przebyła kilka stóp, dzielących ją ze szczytem góry, i na tym szczycie, przy uśpionem zbożu, stanęła, ze spiesznie oddychającą piersią i osłupiałem zdziwieniem na twarzy. Na żółciejące pola noc już spłynęła, ale z tego wysokiego punktu oko mogło sięgnąć daleko i rozeznać wśród ciemnej przestrzeni szary szlak Niemna i ciemny pas wysoko nad nim rozciągniętych zagród.
W „okolicy“ życie dzienne ustawało; tu i owdzie tylko pobłyskiwały w oknach drobne światła, wzdymały się fale oddalonych głosów, odzywał się tętent konia, albo turkot kół. W jednem miejscu dziecinna widocznie ręka wydobywała z harmoniki jęczące tony; z innego kiedy-niekiedy dolatywało urywane śpiewanie skrzypiec.
Justyna spojrzała w górę, i wyobraźnia ukazała jej pod gwiazdami postać kobiety, ze złocistemi włosami, okrywającemi i ją i jej harfę, z łaskawą sarną u boku. Płynęła górą, potężna i cicha, z ręką ku ciemnemu pasowi zagród opuszczoną. Błogosławiłaż jee, czy komu ukazywała?