Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 173.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Masz tobie! — wstając stęknęła Kirłowa, — godzinę temu przecież obiad jadłaś...
Dziewczynka tym razem ramiona w grubych rękawach tołubka szeroko rozłożyła i bardzo poważnie usprawiedliwiła się:
— Kiedyż ja jeść chcę!
Kirłówa wyjęła z szafy bochen razowego chleba, odkroiła zeń kawał spory, miodem posmarowała i podała małej. Ząbki, jak perełki drobne i białe, zatopiły się chciwie w czarnym i osłodzonym chlebie macierzyńskim; ale właścicielka ich, głośno przeżuwając i różowe policzki miodem sobie osmarowując, nie miej wytrwale niż wprzódy tuż przy matczynym tołubku dreptała, a tasiemki jej trzewików, znowu rozwiązane i wijące się w różne esy, ciągnęły się za nią po ziemi.
Jak tam przecież było, to było z córkami; ale co robią chłopcy? mianowicie młodszy Boleś, którego w bawialnym pokoju codzień na parę godzin matka na klucz zamyka, aby od książki odejść nie mógł? Starszy, Staś, pewno tam z chłopskiemi dziećmi po łące czy drodze hasa i powróci z czołem pełnem guzów. Ale jemu więcej wolno, bo z promocyą do czwartej klasy na wakacye przyjechał, Boleś zaś dwa lata już w drugiej klasie przesiedział i jeszcze promocyi nie dostał. Zlękła się była tego ogromnie. Na rok trzeci w tej samej klasie pozostać nie wolno. Pójdzie precz ze szkoły, i co ona z nim potem zrobi? Pojechała była do miasta i wyprosiła, wychodziła, wyjęczała dla niego pozwolenie zdania powtórnych egzaminów po wakacyach: powinien się więc do nich przygotowywać, a nie chce, bo swawolnik i leniwy — w ojca się wrodził. Coż robić jednak? Napędzać dziecko trzeba, bo bez szkół zginie. Ile ją już ten chłopiec bezsennych nocy kosztował!
Rzecz ciekawa: czy teraz Boleś, zamknięty w pokoju na klucz, uczy się, albo pustuje? Wyszła do sieni, aby przez drzwi posłuchać, co się w bawialnym pokoju dzieje, ale w tejże chwili dał się słyszeć stuk, brzęk rozbijanego naczynia, a na dziedzińcu tętent szybkich kroków. Kirłowa, a za nią malutka Bronia i większa Rózia, na ganek wybiegły. Okazało się, że więzień, długiem zamknięciem zniecierpliwiony, przez okno wyskoczył, wazon z kwitnącą fuksyą stłukł i teraz za bramę uciekał.
Rozległy się wołania matki i sióstr, na które on przecież był głuchy; z rozrzuconemi włosami, w przeszłorocznej podartej bluzce szkolnej, co sił uciekał i w ucieczce tej ukazywał podarte podeszwy butów.
Gdyby Kirłowa na bunt ten zrezygnowała się pobłażliwie, macierzyńska powaga jej ucierpiałaby na tem wielce. Nie pierwszy-to już raz zresztą Olszynka była świadkiem podobnych skandalów. Dziewka od dieży dogoniła zbiega, który, z pogardą eskortę jej łokciami odpychając, nadąsany, ale i zawstydzony, do domu wrócił.
Kirłowa, z rozpaczą w oczach i gestach, ze skrzyni, stojącej w sieni i będącej składem przeróżnych rupieci, gruby sznur dostała.