Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 183.jpeg

Ta strona została przepisana.

bie prędkim, ruchem w dół pociągnął, wpół zdumionym, wpół przerażonym wzrokiem na krewną popatrzył i śmiechem wybuchnął:
— Wyborny pomysł, kuzynko! wyborny nieoceniony! — wołał. — Toż-bym dopiero niespodziankę urządził światu i samemu sobie! A papa Orzelski? Czy ja-bym tę chińską figurkę na kominku u siebie postawił? A francuzczyzna panny Justyny, entre nous, dość kulawa? Gdyby się oko w oko spotkała z moją księżną ciocią, chybaby biedna ciotka śmiertelnego ataku spazmów dostała...
Śmiejąc się jeszcze, dodał:
— Pomysł twój, kuzynko, świadczy o doskonałej dobroci twego serca i zupełnej zarazem nieznajomości świata... W takich amfibiach jak panna Justyna kochać się... bardzo można, ale żenić się z niemi — impossible...
— Amfibie! — zawołała Kirłowa, kobietę do żaby porównywać!...
— Naturalnie — przerwał Różyc. — Sama pomyśl: urodzona i nieurodzona, wychowana i niewychowana, biedna i niebiedna... słowem, nie wiedzieć kto...
Z błyszczącemi od gniewu oczyma Kirłowa zapytała:
— Więc pocóż jeździsz do Korczyna?
— Bo mnie ta niespodziewana dla mnie samego sympatya ożywia trochę, podnieca. Doprawdy, zjawiła się ona bardzo w porę, kiedym już zupełnie zwątpił o wszelkich urokach życia.
— Ale jakiż koniec? — uparcie zapytywała kobieta.
— Moja kuzynko — odpowiedział, — za mało jestem filozofem, abym myślał o końcu każdej rzeczy... Advienne que pourra... I chwila przyjemności do pogardzenia nie jest...
— Justyna nie da się zbałamucić! Przeszła już ona przez smutne doświadczenie. Znam dobrze jej charakter i sposób myślenia...
Słuchał z zajęciem; czoło i brwi mu drgały.
— Znasz ją dobrze? jesteś tego pewna co mówisz?
— Najpewniejsza.
Zamyślił się, ręką powiódł po czole, źrenice mu zaszły wyrazem dalekiego jakiegoś marzenia; Kirłowej zdawało się, że westchnął.
— Ale ty, kuzynie, naprawdę zajęty jesteś Justyną! — zawołała.
— O ile jeszcze mogę być czemkolwiek albo kimkolwiek zajęty. Wyznam ci, że sam się dziwię... Ale niepodobne do przewidzenia są kaprysy serca, czy tam nerwów...
— Więc ożeń się z nią! — ani dbając o wszystko, co przed chwilą mówił, zaczęła znowu.
Ale przerwało jej otworzenie się drzwi od sieni i głos Rózi, który zawołał:
— Mamo, Staś wrócił i ma okropną chrypkę...
Kirłowa, jak sprężyną podjęta, skoczyła i z pokoju wybiegła. Razem z nią, naturalnie, podobna do myszki, wysunęła się Bronia.
Różyc, sam jeden pozostawszy, z czołem na obie dłonie spuszczonem, słyszał z głębi domu dochodzące napomnienia przelękłej