Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 215.jpeg

Ta strona została przepisana.

dziejstwem więc niecierpliwie dowiadywać się o nią zaczęła. Widać było także, że wieść, którą miał oznajmić, całkiem odbierała Kirle usposobienie, tak do żartów, jak do zalotów. Zupełnie poważnie opowiedział, że wszystko, co Teresie mówił był o Różycu, stosuje się w rzeczywistości do Justyny; że ten dziedzic starego nazwiska i wcale jeszcze pięknego majątku bardzo żywo zajęty jest panną Orzelską; że z nasuniętej mu myśli ożenienia, się z nią śmiał się zrazu i żartował, ale teraz zaczyna się nad nią zastanawiać, i kto wie? czy nie wyniknie z tego naprawdę dziwna niespodzianka, że prędzej lub później oświadczy się o jej rękę...
— W głębi duszy — mówił Kirło — jest to desperat, lamentujący nad ruinami swego zdrowia, majątku i życia. Może być więc, że jak deski ratunku chwyci się ożenienia z osobą, która mu się bardzo podoba. Sam przez się nie uczyniłby tego zapewne nigdy; ale żona moja, której jest wielkim adoratorem, nad skłonieniem go ku temu krokowi pracuje: a wiadoma to już rzecz, że ske fam we...
Ce que femme veut... — dopomogła pani Emilia.
— Otóż to! A jeszcze taka fam, jak moja Marynia! Bo pani wyobrazić sobie nie możesz, jaka to energiczna baba! Zawczoraj była w Wołłowszczyźnie, długo z nim rozmawiała, i przyjechała do domu tak uszczęśliwiona, jakby skarb na drodze znalazła... Dowiedziałem się też od niej, że swoje swatowstwo na dobrą drogę wprowadziła.
Z postawy i sposobu wysławiania się Kirły widać było, iż rzecz tę uważał za bardzo ważną dla Korczyńskich, dla siebie, a przedewszystkiem dla Justyny, której imię wymawiał teraz z uszanowaniem, może mimowolnem, ale takiem, że głowę przy niem nieco pochylał. Pani Emilii taki mezalians zrazu w głowie pomieścić się nie mógł, a potem samo jego przypuszczenie zachwyciło ją i rozrzewniło do najwyższego stopnia. Dla Justyny byłoby to szczęściem wielkiem, niespodziëwanem, o którem nawet marzyć nie mogła; ale ta strona nowiny nie wiele zajmowała Emilią. Główny interes jej zawierał się w wielkości, wzniosłości i gorącości uczucia, które Różyca do tak nadzwyczajnego kroku skłaniać mogło.
— O, Boże! cóż to za szczęście musi być dla kobiety, obudzić taką miłość, miłość, która wszystkie przeszkody łamie i depcze, której się nic oprzeć nie może, która... dla której... przez którą... Czemuż każdej nie dano spotkać na drodze swego życia takie serce, taką namiętność, takie poświęcenie!...
Długo na ten temat fantazyując, nie zauważyła niedorosłej, lekkiej jak motyl panienki, która, wszystkiego przez otwarte drzwi sypialni wysłuchawszy, kanwę z wyszytą różą na ziemię rzuciła i na paluszkach do dalszych pokojów wybiegła. Po chwili cienki głosik Leoni rozlegał się na wschodach, na których spotkała schodzącą na dół Teresę, oraz w pokoju Marty i Justyny, gdzie usłyszaną nowinę, z niezmiernie żywemi gestami i błyszczącemi oczyma, opowiadała.