Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 220.jpeg

Ta strona została przepisana.
IX.

W porze żniw, na tej rozległej równinie ziemia wydawała się złotym fundamentem, dźwigającym błękitną kopułę i okrytym ruchliwem mrowiem drobnych istot. Właściwa barwa ziemi ukazywała się tu i owdzie na drogach porosłych rzadką trawą i na wcześnie zoranych małych szmatach pola; zresztą wszędzie, od wzgórz obrosłych drzewami do wysokiej ściany nadniemeńskiej, dojrzałe zboża płynęły gorąco-żółtem ścierniskiem. W tych-to zagłębieniach, rozszerzając je coraz i okrywając wypukłościami zżętych snopów, mrowiły się drobne, ku ziemi schylone istoty. Na linii poziomej spostrzegane, wydawały się one drobnemi, bo rozsypane wśród wielkiej przestrzeni pełzały przy samej ziemi; ale widziane z góry, z pod obłoków, wydawać-by się musiały niezawodnie tłumem rzeźbiarzy, urabiających w przeróżne wzory złoty fundament świata. One też to były, które go uczyniły złotym; ich-to ręce, w mgliste dni jesieni i wiosny, miesiły ten wosk cudowny, aż przy letnich skwarach spotniał tą złotą lawą, która sokiem życia przeleje się w żyły ludzkości. Ulewą żaru błękitna kopuła oblewała ich zgięte plecy, a gorący ten oddech nieba skraplał się na ich twarzach i spadał na ziemię deszczem potu. Z poziomu spostrzegane, były to malutkie, przyziemne robaki; z góry widziane, — jubilerowie, obracający w swych ręku najdroższy metal ludzkości, artyści urabiający łono ziemi dla zapładniających uścisków słońca.
Na rozległej przestrzeni pola, którą wązka droga od okolicy bohatyrowickiej oddzielała, żniwiarze wydawali się rojem istot, nietylko ruchliwych, ale i różnobarwnych. Wyglądało to tak, jakby malarz jakiś, gorąco-żółte tło bez ładu i symetryi osypał kroplami różnych farb; biała i różowa przemagały wszystkie inne. Były to koszule mężczyzn i kaftany kobiet. Białość pierwszych była śnieżną, różowość drugich — gorącą.
Przez parę tygodni poprzedzających porę żniw w Bohatyrowiczach panował wielki ruch prania i szycia. Do kilkunastu naj-