Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 269.jpeg

Ta strona została przepisana.

barczystszym i na burzę najobojętniejszym, ciągnął się ze spuszczonym ku ziemi pyskiem i ogonem, czarny zmokły pies.
Kiedy Justyna stanęła na wybrzeżu, gwałtowny krzyk, który wydała z siebie przyroda, uciszał się, a płacz jej ustał. Wichrem przygnane chmury wicher przeniósł i pędził coraz dalej po jednej połowie sklepienia, którego druga połowa oblokła się nagle promiennym błękitem i zajaśniała tarczą słoneczną, czystą, wielką, zawieszoną nad zalegającym zachodni skłon nieba pasem roztopionego złota. Pas ten odbił się w rzece, która popłynęła szafirem i złotem, a nad nią, z sunących wciąż powoli, rozjaśnionych płytów, podniosły się kręte złote sznury dymów. Zielona góra, z okrywającym ją rysunkiem ścieżek, stanęła cała w kryształowych kroplach, drgających i świecących na każdem źdźble trawy i na każdym liściu chwastów. U szczytu jej wybuchnął świegot ptactwa i z dołu dostrzedz można było, w napełnionych światłem gałęziach drzew, które u góry rosły, tańczące z radości ptactwo. Wiatr słabł, opadał, cicho jeszcze i zlekka dmąc w jednę stronę; chmury, kłębiąc się i mieszając, zwijały się naprzeciw słońca w wał półkolisty i srebrem oblany.
Po jednej z krętych ścieżek Justyna wstąpiła na górę, i u połowy jej pod rozłożystą topolą stanęła. Jan czółno na piasek ściągnął i kilku skokami przy niej się znalazł. Niespokojnym wydawał się i zakłopotanym; cienia uśmiechu na twarzy jego nie było. W przemokłej koszuli, ze zmokłą siermięgą na ramieniu, szybko oddychając, odrazu kilka pytań rzucił:
— Przestraszyła się bardzo? Zmokła? Może przeziębiła się? Zdrowiu może zaszkodzi?
Ale dość było jednego na nią spojrzenia, aby zrozumieć, że, nie dręczącą wcale, lecz może rozkoszną chwilę przebyła. Odkąd; usiadłszy w czółnie, w oczach jego blask odwagi, a w ramieniu, wznoszącem się do walki, siłę i zręczność ujrzała, wszelka trwoga w niej znikła, a natomiast przeniknęła ją do głębi słodycz zaufania. Ufała mu. Gdy stojąc u steru czółna, z brwią ściągniętą, z całą duszą w oczach skupioną, ku wodzie nieco schylony, wiosłem odpędzał żywioł napastniczy i na wodnem bezdrożu niezawodne torował drogi, wydawał się jej samą śmiałością i siłą; uczuła się także śmiałą, silną, dumną z niego i z tego, że zaufać mu potrafiła. Przytem wydawał się on jej i samą dobrocią. Pod gęstą mgłą deszczową z trudnością powieki podnosząc, widziała jednak kilka szybkich, zmartwionych, troskliwych spojrzeń, jakie na nią rzucił: i razem z ufnością wdzięczność nieskończona dla tego serca, które tak prosto i szczerze słało się pod jej stopy, upoiła jej serce. Upojona i szczęśliwa stała pod topolą, upewniając go, że nie przelękła się, nie zmokła, nie przeziębiła się, i tego tylko żałuje, iż wycieczka ich dłużej nie trwała.
— To i chwała Bogu! — zawołał.
Widząc ją zdrową i wesołą, uspokoił się zupełnie. Widział też, że nie przemokła wcale. Siermięga jego była tak grubą, i choć na nim wydawała się krótką, ją tak dobrze osłoniła, że deszcz suk-