Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 279.jpeg

Ta strona została przepisana.

Na podwórku rozległo się ryczenie krów; dziewczęta zerwały się z siedzeń i pośpiesznie naczynia ze stołu sprzątać zaczęły, potem Elżusia nie ukazała się już więcej, a Antolkę widać było z dojnicą (skopkiem) w ręku, prędko przez sień na dziedziniec wybiegającą. Słońce zaszło już było od pół godziny; świetlicę napełnił szarawy zmrok. Jan małą lampkę na komodzie zapalił i stryjowi oznajmił, że idzie najrzeć czy parobek w nieobecności jego bydła i koni dopatrzył... Anzelm i Justyna zostali we dwoje.
Niespodzianie dla Anzelma, i może dla samej siebie, Justyna z krzesła swego zsunęła się na zydel i, ku staremu pochylona, ustami do ramienia jego przylgnęła.
Nie dziwił się bardzo, tylko zrazu, jakby przelękniony, w tył nieco uchylić się i kapotą otulić spróbował.
— Nowina! — wyszeptał — no...no...wina!
Ale ona, z czoła i ramion wilgotne jeszcze włosy swe odgarniając i z wyrazem pieszczoty oczy ku niemu wznosząc, zcicha mówiła:
— Wiem, stryjku, wszystko, wszystko wiem...
— A zkąd? Kto mówił? Pewno już Janek językiem nasiekł... Nic ja w tem złego nie widzę, bo jeżeli pani jest tak łaskawa, że z nim w przyjaźni chce pozostawać, to i nie powinien mieć żadnych przed nią skrytości.
Potrząsł głową.
— Ale, żeby ktokolwiek, choćby i on, wszystko to widzieć i przeniknąć mógł, o tem wątpię... Głęboko trzeba kopać, żeby wodę znaleźć, a tembardziej człowieka; żebyś nie wiedzieć ile lat z nim przebywał, jeszcze wszystkich skrytości jego nie rozpoznasz...
Ze wzrokiem, kędyś daleko, za otwarte okno puszczonym, mówił dalej:
— Wszelako zdarza się na świecie. U Boga i mucha, kiedy każę, żołnierzem być musi. Mały ja człowiek jestem, ale na wielkie rzeczy w młodości swojej patrzyłem i w nich maleńki udziałek wziąłem, a z tego i całe późniejsze życie moje wyciekło. Korczyn! oj! i domyślić się teraz nie można, jakie tam wtenczas rozlegały się mowy i postępki... Zdaje się, że wszystko, co ludziom Pan Bóg dał dobrego, poruszyło się wtenczas i zagadało. Brat obejmował brata, nie zważając na to, czy bogatego, albo ubogiego obejmuje; rozumni głupim drogi pokazywali... Nas do tego festynu nietylko dopuszczono, ale i zapraszano, żądając, abyśmy życie narażali, ale tym, co go nie utracą, takie rzeczy pokazując, że, aby je dostać, każdy chętliwie głowę pod niebezpieczeństwa podstawiał... Wiele-bym ja mógł w tej materyi mówić i opowiadać, ale...
Długo wstrząsał głową, patrząc na parę gwiazd, przez gałęzie sapieżanek przebłyskujących.
— Senne widowiska... czasowe mary...
Justyna, blizko do niego przysunięta, z jedną ręką, pieszczotliwym ruchem na jego ramieniu złożoną, na drugiej zaś twarz swą