Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 300.jpeg

Ta strona została przepisana.
XII.

Wielką panią — jak nazywał ją Anzelm Bohatyrowicz — Andrzejewa Korczyńska nie była; ale gdy młodziutka, piękna i posażna, przed trzydziestu kilku laty jednego z trzech braci Korczyńskich zaślubiła, powszechnie utrzymywano, że do małżeństwa tego tylko miłość skłonić ją mogła. Starających się o jej serce, rękę i majątek było wielu; wybrała z nich najmniej bogatego i noszącego nazwisko najskromniejsze. Kochała, z ukochanym łączyła się w uczuciach i dążeniach, które młodość jego napełniły, a wkrótce przedwcześnie mu życie przecięły. Milionów w posagu nie wniosła, ale — majątek, znacznie wartością przewyższający ten, który mąż posiadał, a stanowiący dziedzictwo piękne, do niej, jako do jedynaczki, wyłącznie należące. Osowce — podług ówczesnego rachunku — posiadały około stu chat, ziemi wiele, lasy piękne, dwór z pretensyonalną nieco wspaniałością zbudowany. Odrazu poznać było można, że wzniósł go był szlachcic, z panami w zawody wstępujący.
Dom, na wiele mil dokoła pałacem nazywany, był poprostu dwupiętrową kamienicą, z dwoma rzędami wielkich okien, z czerwonym blaszanym dachem i szerokim, krytym podjazdem, którego arkady oplatała niezmierna gęstwina dzikiego bluszczu. Budowa ta, dość zimno i nago wyglądająca, miała przed sobą ogromny dziedziniec, zdobny w klomby i trawniki, a tło jej stanowiły stare aleje i za niemi, na znacznej przestrzeni rozciągnięty, tak zwany ogród angielski, w którego głębi błyskała sieć wązkich dróżek, bielały w różnych kierunkach rozstawione ławki i wdzięcznemi łukami wyginały się mostki, nad wązką, bystrą, wiecznie szumiącą rzeczką zawieszone. Niemna tu nie było, ale rzeczka, przebiegając ogród, o wiorstę ztąd do niego wpadała, i tam, w wielkim trójkącie, utworzonym przez jedno, szerokie, a drugie, wązkie, koryto, na rozległej łące wznosiły się łańcuchy niewysokich, widocznie sztucznych wzgórzy, którym miejscowa ludność dawała nazwę okopów