Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 328.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem... nie wiem... może to tylko złudzenie... lękam się...
— Czego? — ciekawie zapytał Witold.
Ale ona spłonioną twarz ku polu zwróciła i, może pod wpływem zakłopotania, jakie jej ta rozmowa sprawiała, mocno ściskała w dłoni sporą wiązkę, snadź tylko-co zerwanych, floksów, pośród pośród których tkwiła ogromna, czerwona georginia.
— Wcale nie wytworny bukiet, — patrząc na kwiaty, uśmiechnął się Witold. — Rzecz jednak godna uwagi, jak ci ludzie kochają się w kwiatach! Nawet ta prozaiczna Elżusia, na dwa tygodnie przed ślubem licząca sztuki bydła narzeczonego i myśląca o wekselach, które wyda jej ojciec, mnóztwo ich w ojcowskiej zagrodzie pielęgnuje...
Zwracając się ku towarzyszce, zapytał:
— Czy, doprawdy, będziesz na tem weselu?
— Naturalnie! — zawołała z żywością.
— Drużką Elżusi?
— Naturalnie.
— A tworząc dla ciebie parę, drużbantem będzie pan Kaźmirz Jaśmont, którego cyfry na cieniutkiej chusteczce wyhaftujesz, i tę chusteczkę ofiarujesz mu w zamian podanych ci przez niego bukietów mirtowych... Tak?... Umiesz to zapewne na pamięć, jak i wiele innych rzeczy, których ponauczałaś się w ostatnich czasach. Czy wiesz o tem, że wczoraj, kiedy panna Teresa, łzawiąc się z czułości, opowiadała ci radość swoję i mamy z przypuszczalnego twojego małżeństwa z panem Różycem, śmiejąc się odpowiedziałaś: „Bo to wy wiecie jedno, a ja drugie!“ Gdybym wtedy na ciebie nie patrzył, myslałbym, że to stara Starzyńska mówi! „Pro — ściejesz, Justysiu, widocznie prościejesz!...
Śmiał się głośno, wesoło, patrzył na Justynę bardzo przyjaźnie. Nagle zagadnął:
— Czy to prawda, co pani Eabianowa Bohatyrowiczowa, nie Giecołd, mówiła, że już nauczyłaś się żąć wcale dobrze?...
Justyna, uśmiechając się, pokazała mu obie ręce ze stwardniałemu trochę dłońmi i kilku szramami, pochodzącemi od ostrza sierpa.
— Przez cały prawie tydzień po kilka godzin dziennie żęłam... Praca to ciężka, mniej przecież ciężka niż...
— Niż co?...
Z błyskiem oczu dokończyła:
— Niż wieczne gryzienie siebie popielcową myślą: „Prochem jesteś!“ z dodatkiem: „Nim jeszcze w proch się rozsypałaś!“
— Bravo! Masz słuszność! Są na świecie ludzie, Którzy od takich myśli naprawdę z rozpaczy w proch rozsypać się mogą i ty widać do nich należysz.
Po chwili z powagą zapytał:
— Czy nie przechodzi to sił twoich?
Prostując kształtną i silną kibić, odpowiedziała:
— Czy wyglądam na istotę, co ma taką postać, jakbym się do aniołów myślałajuż dostać?