Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 346.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Pan Michał niewiadomo co dokazuje, a lepiej powiedziałby: czy Janek prędko przyjedzie?
Odpowiedział, że Janek dziś na łące nocować będzie, bo wszystkiego siana jeszcze nie zebrał.
Witold znowu figlarnie na ucho kuzynce szepnął:
— Czegoś tak posmutniała, Justynko?
Wesoło przed chwilą rozmawiała z dziewczętami, ale odpowiedź Michała mowę jej przecięła. Spłonęła znowu i parę minut na sapieżankę, z drugiej strony ogrodzenia szeroko gałęzie rozkładającą, z zamyśleniem popatrzyła. Fabian sąsiada o Adasia zapytywał, który także z odległej, wydzierżawionej łąki siano zbierał, a według wieści Michała, tak jak i Jan, wrócić miał ledwie nazajutrz. On, Michał, najprędzej swoje skosił. Zmachał się tak, że mu i teraz jeszcze w krzyżu trzeszczy. Ale cóż robić? Komu pilno, temu pilno! Przy ostatnich słowach na Antolkę spojrzał i z fantazyą poprawił u szyi błękitną chustkę, w którą, pomimo trzeszczenia krzyża, ustroić się nie zapomniał.
Dokoła zydla z misą, która, zamiast miodu, napełniła się teraz muchami, siedzący i stojący toczyli rozmowę gwarną, a z niej najgłośniej wybijały się narzekania na brak łąk i pastwisk. Mała to rzecz, o dwie mile po siano, i to, gdybyż na swoję, ale na wynajętą łąkę jeździć! Już i koniczynę sieją i pola z zielsk wszelkich ogałacają, a zawsze srogi niedostatek cierpią. Zresztą, nie ta jedna bieda ich gniecie. Fabiana twarz zmarkotniała i okryła się mnóztwem zmarszczek. Powoli tracił butę i ze zgryźliwością markotnie wynurzać się zaczynał:
— Języka w czarce nie moczyłem i much po drogach nie ścigałem, a co z tego! Tyle tylko, żem duszę w ciele utrzymać zdołał, a chaty nawet nowej zbudować nie mam za co...
Ręką ku zagrodzie Anzelma wskazał.
— Tym dobrze! Więcej niż dwadzieścia morgów gruntu mają, i we troje żyją... a u mnie i dwudziestu morgów niema, a dzieci pięcioro. Co ja z synami zrobię, jak wszyscy wyrosną, a żenić się zechcą? Dawniej w obowiązki szli i podczas dorabiali się czego; teraz i to trudno. Dzierżawkę, żeby i miał który za co wziąć, także trudno, bo na wielkie nie wystarczy, a małych naokolutko tak jak prawie niema. Jednem słowem, ani tędy, ani siędy... Ani ty, człowiecze, na prawo nie pójdziesz, ani na lewo... nijakiej drogi i nijakiego przyrobku niema. Choć zgiń, człowiecze, choć na śmierć zapracuj się, a poprawy losu swojego nie otrzymasz.
— I ziemi przykupić, — odezwał się Starzyński, — żeby kto nawet, siły do kupy wziąwszy, na pieniądze i wzmógł się, dla inszej przyczyny nie można...
— A nie można, — potwierdził Fabian, — ni w czem rozszerzenia i ni w czem postępowania dla nas niema; zewsząd otoczyła nas rola bogaczów, a my ledwie ścieżeczką wązką przecisnąć się możemy...
W elegijny ton popadł i na wzór żony, która już oddawna, z twarzą na rękę opuszczoną, kołysała się to w tył, to naprzód, po-