Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 380.jpeg

Ta strona została przepisana.

jak krucze skrzydła, unosiły się nad głową, do błękitnookiej Cecylki, której był aspirantem, szepnął:
— Nic ja osobliwego w tej pannie postrzedz nie mogę!
Tymczasem Kaźmirz Jaśmont uczynił poruszenie, które go ze zbitej w ścisk kompanii nieco wyosobniło, stanął naprzeciw państwa młodych, tuż obok umieszczonej na stole, wiązkami mirtu piętrzącej się tacy, rękę w białej rękawiczce po złocistej czuprynie przeciągnął i głosem tak donośnym, że go za oknami i aż w ogrodzie słychać było, mówić zaczął:
— Oto jest wianek, uwity, nie z pereł, ani z dyamentów, ale z zielonej mirty, znak panieński, oku ludzkiemu przypodobujący się, a tobie, panno młoda, w dniu dzisiejszym chwalebną ozdobą być mający...
Mówiąc to, wskazywał na tacę napełnioną mirtem. Wziął z niej mały mirtowy wianek i, delikatnie go w wyciągniętej ku państwu młodym ręce trzymając, ciągnął dalej, a coraz dobitniej i głośniej:
— Teraz bierz sobie na uwagę, przenajdostojniejsza paro, te kilka moich myśli, które w następującej zawrą się formie. Wszak widzisz, panno młoda, że już ostatni przyszedł termin, w którym ten wieniec, przed oczy twoje reprezentowany, nosić będziesz, bo od dzisiejszego dnia zniknie i nie powróci więcej na twoję głowę.
Tu, Elżusia zaczęła zcicha chlipać i z wielką trudnością z kieszeni ślubnej sukni wydobywać chustkę do nosa. Ale drużbant, z oczyma w nią wlepionemi, nieprzerwanie ciągnął:
— Ach! piękny to jest laur być panienką! i jakże go nie żałować? Trzeba go oblać rzewnemi łzami, bo jakieżby to było serce tej pięknej panny, gdyby w dniu dzisiejszym nie płakała? Ale ja tak powiadam, że nic niema na świecie przyrodniejszego nad stan małżeński, i że Bóg, który utworzył niebo, ziemię i złotne gwiazdy, dla szczęśliwości ludzkiej i ten stan ustanowił. Niema tu przyczyny smęcić się i biedować. Bo ty, panno młoda, choć pozbywasz się piastowania matki i ojca, ale nabywasz przyjaciela wiernego, na wiek wieków, aż do końca. A ty, panie młody, to weź na uwagę, że Bóg słońcem, a mąż dobrą żoną świat sobie weseli. Gdy tedy już nadszedł ten dzień weselny, od całej zgromadzonej asysty i wszystkich tu znajdujących się państwa, krewnych, przyjaciół i znajomych, tobie, najdostojniejsza paro, jako wasz pierwszy i najstarszy drużbant, najlepsze życzenia wypowiadam...
Tu, głos nieco zawiesił, a w ścisku już nawet głośnych oddechów słychać nie było: z takiem wytężeniem oczekiwano dalszych słów drużbanta, które też jeszcze dobitniej i uroczyściej niż przedtem zabrzmiały:
— Niechaj wam życia dzionek wije się jako wianek, w którym jasny kwiat z ciemnym się przemienia, ale wszystkie rozkosz czują, bo się wzajem obejmują! Troski po szczęściu i szczęście po troskach znosić będziecie w spokojności, jedno od drugiego czerpiąc pocieszenie w przyjaźni i miłości. Cieszcie się, że dnia dzisiejszego