Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 401.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Dziękuję i za dziedzictwo, kiedy od własnej żonki nieprzyrodzoną śmiercią mam umierać!
— Jak koń cygański okryła się blachami i myśli, że ludzi ubijać jej wolno!
Z drugiej przecież strony znaleźli się i tacy, którzy się za dziewczyną ujęli. Naprzód Kaźmirz Jaśmont, zrazu zdumiony i oszołomiony, do przytomności przyszedłszy, palcami pstryknął i zawołał:
— Szyk panna! Bez złego psa i bez strzelby dom od złodzieja obronić potrafi!
Już tak widać wszystko na dobre sobie tłumaczyć umyślił.
A Domuntowie, po stronie swojej dwóch Siemaszków mający, gromko i groźnie krzyknęli:
— Kto o siestrze naszej jedno jeszcze złe słowo wypowie, dowie się jak u nas czupryny targają!
Wojnę miłującym Obuchowiczom w to tylko było grać! Jakkolwiek sami przedtem z Jadwigi drwinkowali, teraz skoczyli ku tym, którzy pierwsi szukali zaczepki; kilku zaś Bohatyrowiczów i Jaśmontów, w towarzystwie Zaniewskich i Staniewskich, kozłami przy swoich stali, drwinkować nie przestając i oświadczając głośno, że nijakich nakazywaczy się nie lękają, ani napominających apostołów nie potrzebują.
Na burzę srodze zanosić się zaczynało. Już Obuchowicze ku płotom się zbliżali, w zmroku wypatrując, zkądby najlepszego kołka wyrwać; już w gronie przeciwnem ten i ów pomrukiwał o pogruchotaniu kości i nakarbowaniu pysków, gdy z pod gruszy, w ogrodzie stojącej, rozległ się głos donośny i nalegający.
— Za pozwolenim wszystkich panów! Mnie także słówko w tem zamieszaniu rzucić wolno, bo nie od kogo, tylko ode mnie wszystko poszło. Ja nie wiem, kto wymyślił, że panna Domuntówna przez złość na mnie kamień rzuciła, bo to jest nieprawda. Co do rzucenia, ani słowa, — rzuciła, ale nie przez jaką, broń Boże, pomstę, albo zły zamiar, tylko dla zabawy, żeby mnie nastraszyć, a później z mojego strachu drwinkować. Mnie się zdaje, że takiego żartu, choć i grubowatego, za grzech śmiertelny poczytywać nie można, tem więcej, kiedy panna jest zacna i nic jej wcale do zarzucenia niema. A kiedy ja za ten postępek do panny Domuntówny żadnej pretensyi nie mam, to i nikt z niej naigrawać się, albo na gańbę dekretować jej niepowinien i, jeżeli komu jeszcze to do głowy przyjdzie, wtedy ja spólnie z panami Domuntami postaram się to jemu z głowy wybić!
Stojąc pod gruszą, Jan prawie był niewidzialny, ale w głosie jego usłyszeli wszyscy stanowczość i śmiałość. Tedy wielu ramionami wzruszyło i uwierzyło, albo udało wiarę, że postępek Domuntówny był tylko żartem grubowatej panny. Kiedy tak, to tak! Jeżeli temu, kto ubligi doświadczył, podoba się ją za płochą zabawkę uważać, to dla jakiej przyczyny insi za niego ujmować się mają? Z drugiej strony, Domuntowie z kompaniona-