Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 405.jpeg

Ta strona została przepisana.

swojej przeszłości wspominali, świat oblał się morzem liryzmu, roztopionego w promienie i w tony. Księżyc znacznie już podniósł się na niebie, zmalał, przygasł i, łagodnem światłem oblewając wysoką górę i bór przeciwległy, oszklił powierzchnię rzeki, drobnemi falami pomarszczoną. Pod napowietrzną, blado-złotą lampą księżyca, w wodzie jakby zanurzona, stała kolumna światła, podstawą zwrócona ku powierzchni rzeki, a ognistą kulą dna jej sięgająca, pełna wewnętrznych drżeń i migotań. W tych zaś światłach marzących i drżących kilka łodzi i czółen sznurem, a cicho, sunęło po szlaku rzeki, wiosłami szkliste tonie roztrącając i krzesząc w nich złote, przemijające blaski, z nad łodzi zaś i czółen wzbijał się chór głosów, to potężniej, to słabiej, to przeciągłej, to weselej, rzucający pod niebo, w głębie boru i na wodę — nóty dawne, przez świat zapomniane, w odległej przeszłości drzemiące, a tu zdające się budzić i z martwych powstawać. Zdawać się mogło, że gdzieś naościeź roztworzyła się jakaś skarbnica pieśni i w tę kotlinę, wysokiemi ścianami od świata odgrodzoną, na tę szeroką i poważną rzekę wylewała wszystkie tęsknoty, żale, westchnienia znikłych lat i pokoleń. Więc naprzód rozległa się tęskna piosenka o biednym żołnierzu, który idzie borem, lasem, przymierając z głodu czasem. Potem zleciał tu duch Szopena. Zkąd, jakiemi drogami, na skrzydłach jakiej miłości i pamięci? Zagadka. Dość, że w nótę mistrza ubrane popłynęły słowa:

— Leci liście z drzewa, co wyrosło wolne,
Z nad mogiły śpiewa jakieś ptaszę polne:
Nie było, nie było, matko, szczęścia tobie,
Wszystko się zmieniło, a twe dzieci w grobie...

I dziewczyna zapłakanem okiem skarżyła się na kurhanie nad krynicą:

— Jak ja mogę być wesołą,
Kiedy zdrój w żałobie?
Jak tu z ziemi podnieść czoło,
Kiedy matka w grobie?

A po zapłakanej dziewczynie zaśpiewał smutny wygnaniec:

— Poleć, motylku, poleć tam dalej,
Zaleć, motylku, w lube me strony,
Zanieś westchnienie do ulubionej,
Zanieś mój uśmiech do ulubionej!

Piękna Osipowiczówna, jak smukła topól w świetle księżyca pośrodku łodzi stojąca, zawiodła pierwsza: