Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 406.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Szumiała dąbrowa, wojacy jechali,
Mojego Jasieńka na wojnę wołali.
Siadaj, Jasiu, siadaj: konik osiodłany!
Przy kim mnie porzucisz, mój Jasiu kochany?

A po prześpiewaniu tej pieśni męzki już tylko chór zagrzmiał, zahuczał inną skargą, innym a ciężkim, w tony zaklętym, postrachem:

— Jak to pięknie, jak to ładnie,
Kiedy żołnierz z konia spadnie:
Koledzy nie pożałują,
Jeszcze go końmi stratują!

Jeden woła: Ratuj, ratuj!
Drugi woła: Tratuj, tratuj!
Leci kula, leci kula, leci kula armatowa...
Nieszczęśliwa moja głowa!

I tak dalej, dalej pieśń o niedolach i rozkoszach wojny, niby rotowy ogień, huczała i grzmiała, aż zakończyła się strofą bezbrzeżnej żałości:

— Trąba woła: trata! trata!
Niema ojca, ani brata!
Ni żadnego przyjaciela,
Oprócz Boga Zbawiciela!

Nie na niebie, ani na ziemi, nie przeszkadzało szerokiemu rozleganiu się pieśni, śpiewanych na łodziach i czółnach, nic ich nie mąciło; woda je srebrnie od szklistej powierzchni odbijała, echa podwajały i nieść zdawały się w dal coraz dalszą; lekkie wiatry pogodnej nocy latały po szczytach boru, który czasem szumiał zcicha, jakby w głębinach jego spoczywające duchy budziły się, podnosiły i długiemi westchnieniami lub rozrzewnionemi śmiechy niegdyś im znanym, kochanym pieśniom wtórzyły.
Na wysokiej górze pod staremi lipami siedząca para ludzi patrzyła i słuchała. Oczarował ją oddech przeszłości własnej i niewłasnej, — melodya świateł i tańców, we dwie kamienne figury zaklęta. To, że byli żywymi ludźmi, poznać można było tylko z ich oczu, ścigających szlaki blasków, które za łodziami powstawały i znikały; z ruchu ręki Anzelma machinalnie głaszczącej psa u jego nóg leżącego, z głośnego, coraz głośniejszego, oddechu Marty. Łodzie zaś dosięgały już stojącej pod księżycem kolumny światła, i nad zanurzoną w wodzie ognistą jej kulą w chwilowem milczeniu przepływały, jedna za drugą, ciemne, cicho, lekkie jak widma.
Za kolumną i księżycem, tam, gdzie rzeka wspaniałym ruchem za ścianę boru skręcała, samotny głos męzki śpiewać zaczął: