Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 407.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Wyszła dziewczyna, wyszła jedyna,
Jak różany kwiat...

— To Janek śpiewa... — rzekł Anzelm.
— Pamięta pan, jakeśmy niegdyś tę piosenkę razem śpiewali?... — zapytała kobieta.
— A ja i nie słyszałem już później takiego ślicznego głosu, jaki był podtenczas u pani...
Potrząsła głową:
— Tak, tak to było!
Anzelm, w polonezową notę, poważną i tęskną, zasłuchany, z bladym na ustach uśmiechem sam nócić zaczął:

— Ty rozkwitniesz różą, ty rozkwitniesz różą,
A ja kaliną!

Marty usta żółte, zwiędłe otworzyły się także; oboje dalekiej nocie zawtórzyli:

— Ty pójdziesz drogą, ty pójdziesz drogą,
A ja łozami;
Ty się zmyjesz wodą, ty się zmyjesz wodą,
Ja memi łzami.

Anzelm ciągnął jeszcze:

— Ty będziesz panną, ty będziesz panną
Przy wielkim dworze...

Ale kobieta obok niego siedząca zakrztusiła się, pochyliła głowę, o podniesione kolana oparła i kaszlała... Tedy i on, nócenie przerwawszy, ucha ku niej przychylił. Zdało mu się, że nie tylko kaszel dobywał się z jej piersi... Za rękę ją wziął.
— Nie trzeba płakać! — z powagą przemówił; — płakaniem śmiechu nie odzyszczesz... ubiegła woda nie wraca... W kwiecie wieku rozłączyliśmy się z sobą, a znów spotkali dziadem i babą. Nie dziwno też, że opadły nas przypomnienia i romanse. Ale nie, w czas już nam do takich rzeczy, a pomyśleć trzeba o tych młodszych, którzy, jak latoroście przy zwalonych drzewach, przy nas wyrośli. Jedno zachodzi, drugie wschodzi. Może to słońce, które nam smętnie świeciło, dla nich pogodniej zaświeci. Niechże mnie pani tedy z łaski swojej powie: czy ta panna Justyna jest doprawdy tak dobrą i zacną panną, jaką się pokazuje? Czy można spodziewać się, aby do naszego wieśniaczego życia i pracy przy ziemi uzwyczaić się mogła? I czy, broń Boże, mój Janek, przez nią nieszczęśliwszym nie zostanie? Może i pan Korczyński dać mu jej nie zechce? Może i ona sama w ostatnim momencie od takiego losu uciecze? Może to obowiązkiem moim jest przystojnie, ale z gruntu serca,