Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 408.jpeg

Ta strona została przepisana.

jej poprosić, aby mojego chłopca zawczasu odtrąciła, bo on-by może przez to uleczonym mógł jeszcze zostać?
Kiedy Anzelm mówił, Marta głowę podniosła i potwierdzająco nią kiwała. Kilka razy jeszcze chrząknęła, a potem zawołała:
— Prawda! słowo honoru! prawda! Przypomniała sobie babka dziewiczy wieczór! Wieczna głupota! Mężczyzna zawsze od baby mędrszy. Prawda! Co nam już ze śpiewania i płakania przyjdzie! O młodych pogadajmy.
W chwili tej samej w domu Fabiana, którego okna zza gałęzi topoli pobłyskiwały, wrzało, huczało, gotowało się jak w zamkniętym i na ogniu stojącym kotle. Przed godziną, kiedy młodzież z wysokiej góry ku rzece zbiegała, pośród mnóztwa okrzyków brzmiał jeden, nie najmniej donośny:
— Panie Witoldzie! panie Korczyński dobrodzieju! prosimy! pokornie prosimy!
Nakoniec, z przywoływanym w ogrodzie się spotka wszy, Fabian rękę młodzieńca pochwycił i z nizkiemi ukłonami do wnętrza domu go zapraszał.
— Z przyczyny interesu — mówił — z przyczyny interesu w zabawie panu dobrodziejowi odważam się przeszkodzić... Ale prośbę do pana zanieść umyśliliśmy... my, starzy... prośbę do pana...
W głosie jego słychać było wzruszenie, a pomimo, że nizko się kłaniał i pokornie prosił, wąsy co moment jeżem mu nad wargami stawały. Witold, Siemaszczankom, które, trzymając się pod ręce, w towarzystwie Domunta nadbiegały, Marynię powierzywszy, ochotnie i ciekawie za gospodarzem zagrody poszedł.
W świetlicy, pomimo pootwieranych okien, gorąco było jak w łaźni; na trzech stołach, jeszcze jadłem zastawionych, paliło się parę lampek, w których skąpem świetle kipiała mozaika ludzkich kształtów i rysów. Na pierwszy rzut oka rozpoznać tam można było tylko postaci siedzące i stojące, do ściany przyparte, na stołach szeroko łokcie rozkładające, ramionami i wąsami poruszające. Po kilku minutach dopiero z tej zwikłanej mozaiki wyłaniały się i wyosobniały głowy łysiejące, siwiejące, osiwiałe, czoła zarumienione i spotniałe, twarze barwą do rydzów albo do ziemi podobne. Tak jak pośród młodzieży, bawiącej się w gumnie i na Niemnie, nikt tu pijanym nie był: ale panujący w świetlicy upał i przez dzień cały, choć wstrzemięźliwie popijane, miód i piwo, twarze te oblewały ogniem i potem, w których, z dokładnością mistrzowskiej rzeźby, występowały nierówności skór grubych i chropowatych, niezliczone, we wszystkich kierunkach pokrzyżowane, cienkie jak włosy i grube jak palce zmarszczki, brózdy, wyżłobienia.
Było to pokolenie, po którem już długo życie przeciągało swoje pługi i brony, które też pod jego chłodnym strumieniem przygasło, spowolniało, jednak, czemś silnie tknięte, jeszcze zapłonąć i wybuchnąć mogło. Zapłonęło toż i wybuchnęło przy wejściu Witolda. Mnóztwo rąk wyciągnęło się ku młodzieńcowi, dłoń jego chcąc ścisnąć, i mnóztwo głosów razem mówiło: