Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

bo jak baby, broń Boże, zobaczą, dobrze będzie i mnie i tobie. Czego chcesz?
Chłopka w siermiędze i z nizko schyloną głową zlała się znowu z ogromną czarną plamą, którą tworzyły drzewa, i w czarnéj téj ciemności, w któréj zniknęła, ozwał się szept stłumiony, ale naglący i błagalny.
— Panie! drogi! miły zlituj się nade mną nieszczęśliwą sierotą! poradź, pomóż, ratuj Filipka!
Bahrewicz, którego barczysta postać ciężko zarysowała się na tle pozłacanych gałęzi, oglądał się wciąż na okna domu i machinalnym ruchem co chwila chustkę do nosa ku czołu podnosił. Usłyszawszy imię Filipka, rękę z chustką w dół opuścił, mocno sapnął i wahającym się, bardzo zniżonym głosem zapytał:
— No! wzięli chłopca do wojska! Wiem o tém przecież, boś mi tak samo trzy miesiące temu, uszy objadała prośbami, abym go ratował...
— Raz tylko, panoczku, dalibóg, raz tylko prosiłam... — zaszemrał w czarnéj cichości głos pokorny i bardzo cichy, ale Bahrewicz ręką niecierpliwie rzucił.
— Wzięli to i wzięli! nie tacy jak on idą... panowie i grafy do wojska idą... durna ty! co ja ci na to poradzić mogę?... ot, darmo tylko łazisz tu, mnie i siebie na biedę narażasz... Siedziała-byś lepiéj w chacie. Cóż? jakże ci teraz? Jasiuk lepszy dla