Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

Gustaw, z wielkiego świata kawaler; z polowania zajechał, i jak na ich roboty popatrzył, powiada: „Roboty córeczek pana dobrodzieja, to prawdziwe rakaka...” Wtenczas Karolcia właśnie tę poduszkę wyszywała.
— Może: rokoko? — w zamyśleniu zapytał Kaprowski.
— A może! Kto go wié? Ale co to takiego oznacza?
— Co?
— A te rokaka, czy rokoko? Co to oznacza?
— Aha! nie wiész czasem, Ludwisiu, co to oznacza? — powtórzyła mężowi Bahrewiczowa. U obojga oczy od ciekawości błyszczały.
Kaprowski czmychnął, wydął trochę policzki i w sufit spójrzał.
— A no! — rzekł — tak nazywały się dawniéj różne budynki.
— Aaaa! — zdziwiło się małżeństwo, nic a nic nie rozumiejąc, dlaczego właściwie roboty ich córek nosiły tę samą nazwę, co różne budynki.
Karolcia wstała od fortepianu, Rózia, poziewając szeroko, podniosła się z kanapy. Bahrewicz, patrząc w oczy gościowi, tak jakby mu wielką tajemnicę powierzyć miał, zapytał:
— Cóż? może już pan adwokat dobrodziéj do Morfeusza tęskni?
Tęsknił istotnie, może nie do Morfeusza, ale tęsknił. Rozmowa z Bahrewiczową i jéj mężem, roz-