I zaczął wszystkim oddawać życzenia dobréj nocy. Przy Karolci zatrzymał się chwilę i szepnął jéj kilka bardzo cichych słów. Dziewczyna pokraśniała, jak mak polny, i na znak zgodzenia się na propozycyę jakąś, główką skinęła.
W kilka minut potém, w ekonomskiém mieszkaniu panowała cisza. Ciemności okrywały bawialny pokój i wszystkie zdobiące go rokoka. W przyległéj za to izdebce, tak pełnéj skrzyń i gospodarskich sprzętów, że zaledwie można było przecisnąć się przez nie, na jednym z dwu łóżek szerokich i obfitą pościelą zasłanych, Madzia Bahrewiczowa, już tylko w krótkiéj spódnicy z grubego, domowego wyrobu i w nocnym, brudnawym kaftanie, rozplatała i układała na noc swój ubogi, szczuplutki warkoczyk. Przed nią, z rozpuszczonemi téż, lecz bujnemi i długiemi włosy, stała Rózia. Stanik już zdjęła i rozpinała gorset, nadzwyczaj ciasno obciskający jéj pulchną i grubokościstą figurkę. Bahrewiczowa, z błyszczącemi oczyma zapytywała córkę?
— Jakże ci się zdaje, Róziu, będzie co z tego, czy nie?
— Albo ja wiem, mamo! Karolka w nim tak zakochana, że po całych nocach nie śpi, tylko wzdycha, albo płacze. Mnie się zdaje, że i on w niéj także zakochany. Kiedy byłyśmy w Ongrodzie, ciągle z nią na spacery chodził, a tutaj widziałam kilka
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.