Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

innych, jako téż i bez żadnego nieraz wypadku, plecy panienek zapoznawały się z macierzyńską pięścią, z miotłą i skręconym motkiem nici domowego wyrobu. Pod wszelkiemi przecież innemi względami przejętą ona była dla nich miłością, posuniętą do furyi. Gdy chorowały, zalewała je morzem ziół i okładała górami plastrów; gdy zażądały jakiego stroju, dostarczała im nań pieniędzy; o honor ich i wszelaką doskonałość gotową zawsze była walczyć, aż do wydrapania oczu, choćby ojcu rodzonemu, gdyby żył jeszcze. A że skłonną była do płaczu tak prawie, jak do gniewnych uniesień, więc sto razy na rok płakała nad niemi, to z żalu nad ich dolą, to z zachwytu nad ich doskonałością, to ze złości, że są w domu do niczego.
Taką była. Mógł-że Bahrewicz perły takiéj nie ocenić, mógł-że dla wszystkich zalet nie przenieść w pokorze jedynéj jéj przywary, jaką było hojne szafowanie donośnym głosem i niedelikatnemi wyrazami, a także łatwe zrywanie się do miotły? Owszem, te objawy silnego charakteru zwiększały jeszcze szacunek, jaki miał dla żony i rozogniały przywiązanie do niéj. Należał do téj obszernéj kategoryi ludzi, obszerniejszéj nierównie, niż-by o tém mniemać mógł ktoś z pozoru o ludzkości sądzący, która czci batog i miłuje przedstawicieli jego na ziemi. Bahrewicz lękał się żony, i ta właśnie trwoga budziła w nim dla niéj cześć i wdzięczność. Gdyby nie ten batog,