Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

Zagrodowym szlachcicem był. W ojcowéj zagrodzie na piętnastu morgach ziemi, braci Bahrewiczów wyrosło aż czterech. Dwaj starsi pożenili się i pozostali na miejscu, dwaj młodsi w świat poszli. Stefan nie poszedł daleko. Czytać, pisać i rachować nauczył go guberner, składkowym sposobem, przez kilkanaście rodzin okolicę zamieszkujących do dzieci trzymany. Raźny, zgrabny, uniżony, z łatwością otrzymał w dobrach krasnowolskich miejsce nizkiego oficyalisty, z przywiązanym do niego wysokim tytułem „namiestnika”. Nie monarchy żadnego namiestnikiem został, ale jednego z krasnowolskich ekonomów. W tymże samym folwarku była i owa słuszna, zgrabna, czarnooka dziewka. Bahrewicz rozkochał się w niéj tak, że przez czas dość długi zapomniał nawet o tém, że była ona chłopką. Kształtami przypominała młodą brzozę, oczy jéj były pełne płomieni, z za ust ponsowych ukazywała w uśmiechu śnieżne zęby, a gdy rozplotła warkocze, chowała się do pasa w płaszczu kruczych włosów. Pracowitą była, bo pośród cudzych ludzi, nie otrzymała nigdy darmo kęsa chleba, a nieśmiała i uległa, bo nad sierotą i bezdomą wszyscy wszystko mogli. Namiestnik był dla niéj osobą tak prawie wysoką, jak dla namiestnika właściciel krasnowolskich dóbr. Był on przytém podówczas chłopcem zgrabnym i żwawym: czoło miał białe przy ogorzałéj twarzy, płowy wąsik nad ponsową wargą, a w oczach ten ogień, którym