— A pójdziesz jutro do niego? — z roziskrzonemi oczyma zapytał żołnierz — on jutro czuć świt (o świcie) z Leśnéj wyjedzie i do karczmy hryneńskiéj zajedzie, żeby z Hryneńskimi rozmówić się... Jeśli ty Jasiuk tam przyjdziesz, ja ciebie jeszcze zarekomenduję... jej Bohu zarekomenduję... Ty mnie nie cudzy, ja ciebie ot, takim maleńkim znał... ty z Hrynek, i ja z Hrynek... jak ja do wojska szedł, ty ot taki maleńki był...
Z rozrzewnienia zapewne utarłszy palcami nos, z kieszeni szynela wyjął czerwoną, perkalową chustkę i otarł nią sobie wąsy.
Chłop zamyślił się. Jednę rękę zatopił w gęstwinie twardych, ciemnych włosów, drugą nieruchomie trzymał na stole. Wzrok utkwił w stół. Wahał się i namyślał. Walczyły w nim sprzeczne uczucia: zamiłowanie spokoju i dawne, dziś rozbudzone zażalenie do stryja, obawa wypuszczenia z rąk posiadanych pieniędzy i żądza odzyskania utraconéj ziemi.
W téj saméj chwili, na stole zjawił się bochen czarnego chleba i misa dymiącéj zacierki z sadłem. Chleb wraz z wielkim nożem w drewnianym trzonie, przyniósł z komory Antosiek; zacierkę, Krystyna tylko co z garnka do misy przelała i na stole postawiła. Położyła téż przy misie cztery drewniane łyżki i, ręce pod piersi skrzyżowawszy, w nieruchoméj postawie, przenikliwym wzrokiem w twarz Mikołaja patrzała. Jasiuk chleb krajał, Antosiek niecierpliwie z łyżką
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.