Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

sarkastyczném nazwać, postać nędzarki téj ogarnął i usta wykrzywił.
— Wiele ty tam możesz hroszy miéć? — rzekł niedbale — pewno na pięć procentów nie wystarczy?
Krystyna zlękła się widać, że o brak środków ją podejrzywając, protekcyę swą cofnąć zechce, pięścią w pierś się uderzyła.
— Mam! — zawołała — dalibóg, mam! wystarczy!
— No, taj wiele ty tam masz?
Skrzyżowała ręce na piersi i mówić zaczęła:
— O, powiem tobie, Mikołaju, wszystko, jak księdzu na spowiedzi... Sto rubli ja mam dla Antośka, sto rubli dla Pilipka i sto rubli dla siebie na śmierć... żeby mnie, jak umrę, synkowie pięknie pochowali, w trumnie pięknéj, z księdzem i z chorągwiami... Żyła ja w ciężkiéj biedzie, niechże mnie pochowają w bogactwie... i niech synkowie dziadom groszyki dają i księdzu na mszę za moję duszę, i na mogiłce mojéj malowany krzyż postawią. Ot, co ja mam; ciężką pracą uzbierałam. Z postem jadłam, bosa chodziłam, harowałam i uzbierałam. Sama, prócz Pana Boga, nikt nie pomagał.
Zwierzenie to rozpoczynała z niechęcią, i tylko pod groźbą stracenia protekcyi Mikołaja. Ale przy ostatnich wyrazach wyprostowała się, zwiędła twarz jéj wypogodziła się i jakby odmłodniała, czarne oczy