Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

przepiórka sennym głosem odzywa się do swych piskląt.
Świt okno izby pomalował na sino. Na podwórzu koguty śpiewały to razem, to jeden po drugim. Wróble ogłuszająco zaświegotały pod oknami dachów i w bezlistnych, mokrych gałęziach rozłożystéj wierzby. W czworaku ruch powstał. Za cienką ścianą rozległ się krzyk Maksymowéj, największéj złośnicy z całéj kobiecéj ludności folwarku. Dziecko jakieś płakało tam, krzycząc w niebogłosy, bite może przez matkę. Inne głosy dziecięce, wesołe, ozwały się w sieni, a potém na podwórzu, szczebiotaniem swém przygłuszając szczebiot wróbli. Parobcy wstawali, poziewali głośno, wkładali kożuchy i wychodzili do obór i stajni. Ciężkie ich kroki tentniały dokoła czworaku po zmoczonéj ziemi. Pies folwarczny, wielki kundys żółty z kiściastym ogonem, biegał po dziedzińcu, ujadając we wszystkie strony; wypuszczone z podpiecków kury zanosiły się przeraźliwém gdakaniem. Kędyś, u obory, brzmiał donośny głos namiestnika, wydającego rozkazy i naganiającego parobków do raźnego ich spełniania. Tu i owdzie, przesuwały się przez dziedziniec zielonawe i żółtawe wzgórza, w pary nóg zaopatrzone. Byli to parobcy, niosący na plecach z siennic i stodoły do stajni i obór ogromne więzie siana i słomy. Wszystkie okienka czworaku i okienka innéj jeszcze budowy, w któréj mieszkali: namiestnik i pachciarz, zaświeciły złotawo