będzie, przybyli nie wszyscy naturalnie, bo wieś miała dymów ze sześćdziesiąt, ale wydelegowali z łona swego kilkunastu najroztropniejszych może, a może po prostu tych, którzy z wygrania procesu największą korzyść osiągnąć mieli i największe nań ponosili koszta. Sposobność była wyborną! Zamiast iść czy jechać do Ongrodu, o mil trzy, jak to tyle razy przez te dwa lata czynili, mogli tu oni, na miejscu, u siebie, z pełnomocnikiem swym porozumiéć się ostatecznie. Ostateczném miało być to porozumienie się, któremu podobnych było już niemało. Dadzą pełnomocnikowi sumę pieniężną, wynoszącą rubli 500, albo nie dadzą? Jeżeli dadzą, proces na pewno i w blizkiéj przyszłości wygranym będzie; jeżeli nie dadzą, pełnomocnik nie ręczy za nic. Nieraz już tak bywało. Wydatki ich na ten proces były jak ogromna rzeka, poczynająca się od malutkiego źródełka. Zrazu przyrzekano im wygranę za rubli 30; po pół rubla z chaty dali po długich namysłach. Potém, wypłacić wypadło 20, potém jeszcze 10 i znowu 50, potém odrazu 100, potém znów 10 i 15 i raz aż 200. Różne te sumy, po długich pertraktacyach, decydowali się zawsze wypłacić i wypłacali, a każda poprzedzająca służyła za argument dla następnéj. Kiedy tamtę już w jenteres wsadzili, muszą i tę wsadzić, ażeby tamta nie zginęła. Teraz, szło o wsadzenie jeszcze jednéj, ale miała już ona być ostatnią, tak pewnie, jak amen w pacierzu. Wczoraj nie byli jeszcze zdecydowani
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.