Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

tał to pożądanie tak, że śmiały się i płakały one w ich piersiach, ogniem wybuchając przez oczy, tęsknotą powlekając ciemne i twardym włosem zjeżone czoła. Ale, nie był-że i on sam glistą na zagonie zrodzoną, a choć pół życia przewędrował po świecie, nie zachował-że w żyłach krwi téj saméj, która w nich płynęła? On także posiadał na końcu wsi chatę z kilku zagonami ziemi i nieraz zagony te, w marzeniach swych, przedłużał aż pod skraj nieba. I jego więc, gdy mówił o „caluśkiéj ziemi”, ogarniał zapał. Ostrzegać zaczął słuchaczów, że ukaz, o którym mówił i który lada dzień ministyr z kancelaryi swéj wypuści, „wszystko zrobi” tym tylko, którzy teraz przy interesach swych obstawać umieją i tego, co do nich należy, innym nie dają...
— Jeżeli Kaprouskomu hroszy pożałujecie i proces z Dzielskim przegracie, ministyr o tém dowié się i do policyi takie przedpisanie prześle: „Hryneńskich chłopów bolsz ziemią nie nadzielać, bo durnie, nie umieli bronić swego i tę ziemię, co do nich należała, dobrowolno innemu oddali”. O!
Skończył. Chłopi w wielki gwar uderzyli:
— Nie damo! — krzyczeli — jak Boh Bohom nie damo! Zginiem, a nie damo! Ostatnie woły poprzedajem, dusze żydu zaprzedamy, a nie damo! Kaprouskomu hrosze przynieśliśmy. Niech bierze, a nasze odbiera. Prauda twoja, Mikołaju. Kto dureń,