Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

zajęło nie więcéj niż pół godziny. Potém Kaprowski w izdebce arendarza porozmawiał jeszcze chwilę z Mikołajem, wręczył mu sporą część otrzymanych pieniędzy i odjechał. Mikołaj starannie odliczywszy i do kieszeni szynela schowawszy pieniądze, wrócił do karczemnéj izby, gdzie rozchodził się już zapach wódki, krzyki i kłótnie wrzały. Jasiuk, który nie wziął z sobą pieniędzy więcéj nad te, które adwokatowi wręczył, zażądał wódki na kredyt, co mu się nigdy dotąd nie zdarzało. Pił téż jak nigdy dotąd i zaraz wszczął kłótnie z Pawlukiem. Ten domyślał się czegoś i rozjątrzony wznowieniem przez synowca od dawna zagasłego sporu, słuszności praw swych do ziemi nieboszczyka brata dowodzić zaczął. Z pomiędzy świadków jedni przytakiwali Pawlukowi, drudzy brali stronę Jasiuka, który dobrze już podpiwszy, lżył stryja i ujmujących się za ojcem dwóch jego synów. Najgwałtowniejsza z namiętności tych dusz, namiętność do posiadania ziemi, podraźniona, zaostrzona, wybuchała tam przez oczy płomieniem nienawiści, przez usta obelżywemi słowy. Nienawiść paliła piersi, trwoga o grosz na los szczęścia rzucony, unotowała je niepokojem; ochłodę i ukojenie przynieść im miał ten płyn białawy, z odurzającą wonią alkoholu, który w butelkach i cynowych czarkach, z pomocą dwojga swych dzieci roznosił lub na stole stawiał arendarz.
Krystyna tymczasem nie szła, ale leciała z po-