Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Nastka kręciła się także za bratem w kółko i przytupywała także bosemi nogami, tylko śpiewać nie mogła, bo śmiała się tak głośno i zanośliwie, że aż okrągła i bladawa twarz jéj sponsowiała, na podobieństwo piwonii! U obojga dzieci oczy iskrzyły się jak osypane brylantami turkusy, a krótko ostrzyżone włosy chłopca przy każdym jego skoku podlatywały w górę i rozsypywały się mu po głowie, jak rój bladozłotych promieni. Chorą Jelenę widok ten rozweselał. Uśmiechała się blademi ustami i z czułością szeptała: — Oj głuptaski wy, głuptaski! Oj nierozumne takie!
Ale Krystyna prędko złożyła niemowlę do kołyski, pod boki się wzięła i ku Józikowi pochylona, nogami téż przytupywała.
— Dyli, dyli skrypeczka...
— Spadła baba z prypieczka... — zanosząc się od śmiechu zaczynał Józik.
Krystyna kończyła:
— A died jeju za ucho!...
— A bodaj was! bodajże was! — śmiała się już na dobre Jelena, a w téjże chwili otworzyły się drzwi i do izby wszedł odświętnie, w długich butach i zgrabnéj siermiężce ubrany Antosiek. Z kościoła powracał. Krystyna rzuciła się ku synowi.
— Już ja Pilipka wyratowała, synku, już ja brateńka twego miłego wyratowała.
Parobczak ucieszył się szczerze i zaraz jedzenia zażądał. Dawno już nadeszła była pora południowe-