Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

rodzinna tradycya przyczyniła się znacznie do wytworzenia splendoru, jakim Bahrewicza okryło ożenienie się z Madzią. Przed dość dawnym czasem, niektórzy członkowie rodziny téj, nie mogąc już zmieścić się na szczupłym kęsie ziemi, wywędrowali w świat, wstępowali w ściany biur rządowych i czynili sobie śród nich, skromne zresztą karyery. Jednym z takich był ojciec Madzi, który przez lat dwadzieścia cieszył się urzędem policyjnym, noszącym za czasów owych nazwę asesora. Synowca swego, a ojca Ludwika, protekcyą swą wprowadził do biura policyi ongrodzkiéj. Ludwik urodził się już w mieście synem policyjnego urzędnika i szlachcianki zagrodowéj, którą tenże urzędnik, ojciec jego, poślubił dla 300 rubli posagu i przywiózł do miasta. Wiejska dziewka wśród rodzinnéj zagrody swéj hoża, pracowita i wesoła, na bruku miejskim przemieniła się w kobietę głupią i śmieszną. Dumną była z nowego położenia i zarazem unieszczęśliwianą przez nie. Nosiła kapelusze i na nich całe ogromne kwietniki, grube ręce wpychała w rękawiczki, przyjaźniła się zaś najchętniéj z najciemniejszemi mieszczankami i kucharkami miejskiemi. Ojciec cichy i ograniczony, bardziéj jeszcze może pracą znękany, dni całe przepędzał w biurze, a w godzinach wolnych spał lub szedł do kolegów na skromniuchną partyjkę preferansa. Ludwik wzrastał wśród krzykliwych trosk i zachodów ubogiego gospodarstwa, wśród nieustan-