kara za grzechy osobiste, ale następstwo publicznéj klęski, które téż jednocześnie dotknęło i brylant rodziny, owego asesora, Madzi ojca. Rodzina więc cała znajdowała się w zupełnym upadku. Ciężka bieda zajrzała tu i tam; nikt nikomu dopomódz nie mógł. Bez ludzkiéj pomocy, piętnastoletnie chłopię, zwątlone dzieciństwém źle spędzoném, niezbyt zdolne, lecz wyjątkowéj siły charakteru i miłości dla nauki, w pracy szkolnéj wytrwać nie mogło. Gdy nikt nie uiścił zań wpisowéj opłaty i nie było za co kupić nowych podręczników szkolnych, Ludwik zdjął szkolny mundur, siadł w kącie zimnéj izby i gorzko zapłakał. Była to znowu najwznioślejsza chwila jego życia, z któréj téż potém śmiał się nieraz... W drugim kącie zimnéj izby zanosił się od kaszlu ojciec jego, a przy stole, na którym nic, oprócz kęsa chleba nie było, płakała matka. W rok potém Ludwik nie miał już ojca. Zrzucony z krzesła swego biuralista umarł z suchot, które rozwinęła zgryzota i z nędzy, któréj zapobiegać nie dozwoliły mu suchoty. Ludwik po długich staraniach, po mnóztwie nizkich pokłonów oddawanych na wszystkie strony, otrzymał posadę biurową, malutką i chwiejną, bo stojącą na kurzéj łapce czyjegokolwiek kaprysu, ale bądź co bądź odpędzającą od niego i od matki śmierć głodową. Minęła już pora wspaniałych rojeń o przyszłém doktorstwie, rojeń, które z jakiegokolwiek źródła płynąc, siały weń ziarna czerstwe i rozszerzające
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.