Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

brakowało nigdy, i była ona zyskowną i wszystko szło-by najpomyślniéj i Kaprowski dosięgał-by już celu swego, którym było zdobycie bogactwa, gdyby...
Sporo czasu upłynęło od bytności jego w Leśnéj i Hrynkach, gdy około południa, siedząc u okna swojéj sypialni, czytał list jakiś, na różowym papierku nakreślony. Na świecie panował sierpień pogodny i jeszcze upalny... Mieszkanie mikroba miejskiego napełniało duszne i cuchnące powietrze miejsc zamkniętych i brudnych. Okna przedpokoju i dwóch niewielkich i niewysokich pokojów wychodziły na dziedziniec, otoczony próchniejącemi parkanami i oficynkami, podobniejszemi do psich bud więcéj niż do mieszkań ludzkich. Od czerwonawych, spiczastych kamieni, z których składał się bruk dziedzińca, buchało gorąco piekące i suche; na ścianach oficynek i parkanów słońce rozwieszało płachty monotonnego, nieznośnego blasku. We wnętrzu mieszkania, w przedpokoju, piętnastoletni chłopak w majtkach i koszuli, siedząc na sienniku, który mu służył za pościel, leniwie czyścił parę wykwintnych i kosztownych butów. Bawialnia będąca zarazem salą audyencyonalną i pracownią, była snadź niegdyś starannie przybraną. Naprzeciw drzwi wchodowych wisiało tam zwierciadło duże w ramach, które z pod grubéj warstwy pyłu, rzucało jeszcze mętne połyski złota. Dokoła ścian stały kanapy i krzesła ze starém lecz miękkiém wysłaniem; pośrodku zaś, rozpościerało się ogromne