„Dwa serca związane,
Klucz rzucony w morze,
Nikt nas nie rozłączy
Chyba Ty, o Boże!”
Jeżeli mnie kochasz, to prędko odpiszesz. I do rodziców pisz z oświadczynami. Ja myślę, że nasz ślub powinien nastąpić najpóźniéj na świętego Stefana, na imieniny ojca. Jeżeli ty tak nie zrobisz, to ja utopię się z desperacyi. Zlituj się i ratuj twoję do grobowéj deski
Karolcię”
Skończywszy czytanie tego listu, Kaprowski spochmurniał.
— Dyabelna historya — mruknął — był-bym chyba waryatem, gdybym dla ekonomówny jakiejś świat sobie zawiązywał. Zakochała się we mnie, dałem się złapać, a teraz masz dyable tabakę!
Rzucił znowu okiem na list.
— Górnie wyraża się to biedactwo,... „Mój aniele! moja gwiazdo przewodnia!”
Coś nakształt wyrazu rozczulenia przebiegło mu po twarzy. Ulubionym sobie ruchem zaczął bujać się z krzesłem to w tył, to naprzód. Wkrotce spochmurniał znowu. Raz jeszcze przebiegłszy list wzrokiem, podarł go w drobne kawałki.
— Kiepska historya! — powtórzył — i jak tu z tego wybrnąć!
Nerwowe drgnięcie wstrząsnęło mu policzkami i brwiami.